Niedołęga

2008-08-19 7:00

Klęska polskiego faworyta.

Szymon Kołecki przepowiadał przed konkursem podnoszenia ciężarów w wadze do 105 kg: "Jest dwóch faworytów: Marcin Dołęga i Białorusin. Wygra Marcin". Niestety, przypowieści wicemistrza olimpijskiego nie spełniły się. Marcin Dołęga (26 l.) nie dość, że nie zdobył złota, to w ogóle nie wywalczył medalu.

Polak zaliczył w konkursie tylko dwa podejścia - 195 kg w rwaniu i 225 w podrzucie. Pozostałe próby spalił.

- Chciałem przekonać Marcina, żeby w drugiej próbie w rwaniu podszedł do 197 albo 198 kilo, aby mieć pewny medal. Ale on się uparł na 200, a potem dołożył jeszcze kilogram. Chciał odzyskać rekord świata. A przecież widać było, że 195 nie poszło mu łatwo - opowiada trener kadry Zygmunt Smalcerz (67 l.).

Smalcerz rezygnuje

Po tej historii Smalcerz zapowiedział, że po igrzyskach rezygnuje z funkcji trenera kadry sztangistów.

- Jako zawodnik zdobyłem ostatnie złoto dla Polski w podnoszeniu ciężarów (Monachium 1972 - przyp. red.). Chciałem spiąć to klamrą, zdobyć tutaj złoto jako trener. Była szansa. Nie udało się, rezygnuję - zadeklarował.

W trakcie konkursu Smalcerz miał nie tylko kłopot z przekonaniem Marcina Dołęgi do swojej koncepcji. Musiał również interweniować, bo zrobiła się afera. Z boku przyglądał się jej brat Marcina - Robert Dołęga (31 l.).

Afera kartkowa

- Przed każdym podejściem główny trener składa kartkę z podpisem, dysponując ciężar dla swojego zawodnika. Marcin miał w drugiej próbie w podrzucie podchodzić do 228 kilo, a tu nagle okazało się, że ktoś złożył kartkę, bez podpisu, z... 231 kilo. Zrobiło się zamieszanie - opowiada "Super Expressowi" Robert.

Według starszego z braci cel tej machinacji był jasny: - Ktoś z obozu białoruskiego, ukraińskiego albo rosyjskiego chciał Marcina wyprowadzić z równowagi.

Olimpijski kamuflaż

Ale te kombinacje z kartkami to betka w porównaniu z sensacyjną tezą, którą przekazali naszemu wicemistrzowi olimpijskiemu Szymonowi Kołeckiemu... rosyjscy sztangiści.

- Rosjanie sugerowali, że zamiast tego Białorusina, który zdobył złoto, w wiosce olimpijskiej był... jego sobowtór - opowiada Kołecki. - Co mógł robić oryginał, gdy w wiosce była kopia? Można tylko podejrzewać, ale nie od dziś wiadomo, że Białoruś jest nieosiągalna dla kontroli antydopingowych.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze