Taką niespodzianką było na pewno srebro Piotra Małachowskiego (25 l.) w rzucie dyskiem. Właśnie on miał największą asystę podczas poniedziałkowego powitania na warszawskim lotnisku Okęcie. Z rodzinnego Bieżunia przyjechało ok. stu osób, w tym mama, 80-letni dziadek i orkiestra straży pożarnej, w której on sam grywał jako nastolatek.
„Sto lat” - zagrzmiała orkiestra dla olimpijskiego medalisty. Zagrała też inne melodie, a potem mieszkańcy małego mazowieckiego miasteczka zaśpiewali jeszcze: „Jesteś z Bieżunia, mówię ci, nie jesteś z Wrocławia”, przypominając wzruszonemu dyskobolowi, że jego klubowa przynależność do stolicy Dolnego Śląska to tylko wojskowy przydział do sportowego oddziału.
- Ja sprawiłem niespodziankę swoim medalem, a oni mnie tym, że tak wspaniale mnie powitali – mówił szczęśliwy Małachowski, który obok kwiatów i innych prezentów otrzymał także 5-litrową beczkę piwa od „Super Expressu”.
- Gdyby przed igrzyskami pytali mnie o kandydata do medalu z dwójki przyjaciół, wskazałbym na Tomka Majewskiego. To on był od dawna w wysokiej formie, a u mnie ona przyszła dopiero przed olimpiadą. Nie ogarniam jeszcze tego, co sie wokół mnie dzieje. Mam nadzieję, że dopiero sobie powoli to poukładam.
Długowłosy Tomasz Majewski (27 l.), który także przyjął beczke piwa od „Super Expressu, nie popadł w zachwyt nad sobą i swoim złotym sukcesem w pchnięciu kulą.
- Czuję się nadal Tomaszem Majewskim – zapewnił miotacz, którego na Okęciu witali m. in. mama (wcześniej ugotowawszy garnek zupy pomidorowej, najlepszej na śweicie), troje rodzeństwa i jego sympatia, Anna.
- We włosach jest siła, ale... Piotrek Małachowski nie ma włosów, a też ma siłę. Mój rekord życiowy poprawiony o pół metra wyszedł akurat w Pekinie, ale mógł zdarzyć sie wcześniej. Miałem dalekie pchnięcia, po których prawie, prawie bym ustał w kole. Dla moich rywali moja wygrana wcale nie była takim zaskoczeniem. Forma nadal jest, bo w Pekinie wciąż trenowałem. We wrześniu czeka mnie pięć konkursów i sądzę, że jeszcze uda sie uzyskać 21 metrów. A jeśli technika sie utrzyma, to może i rekord życiówy raz jeszcze padnie. Ale do tego musiałbym naprawdę trafić na wyjątkowy dzień - mówił Majewski.
Smutna wróciła z Chin Kamila Skolimowska (26 l.). mistrzyni olimpijska w rzucie młotem, ale sprzed ośmiu lat. W Pekinie nie zaliczyła żadnej próby w finale startując z kontuzją pachwiny i na antybiotykach z powodu infekcji.
- Wisi nade mną operacja przepukliny pachwinowej, może nawet już za kilka dni. Trenowałam solidnie wiele miesięcy, a na koniec przyplątała sie kontuzja – powiedziała smętnie. - W dodatku forma w tym roku jest kiepska, raz tylko rzuciłam 73 i pół metra. To już koniec mojej czteroletniej współpracy z trenerem Piotrem Zajcewem, ktora niewiele mi przyniosła w wynikach. Może jego trening nie jest dla mnie odpowiedni....