To był dla niego słodko-gorzki sezon. Boli go noga po kuracji, ale jest gwarancja, że przestanie. Na jego konto wpłynęły pieniądze z wygranego procesu, ale... tylko 1/4 zasądzonej sumy.
Rok temu sąd przyznał Markowi Plawdze 246 tys. zł za niezrealizowane premie i wynagrodzenia z lat 2002-2003 od firmy Zepter, eks-sponsora olimpijskiego finalisty z Pekinu w biegu na 400 m przez płotki.
- Ale pozostało mi tylko dwadzieścia pięć procent z zasądzonej kwoty - wyjawia Plawgo (27 l.). - Resztę pochłonęły podatek VAT, wynagrodzenia prawników, a przede wszystkim prowizja mojego marketingowego przedstawiciela, firmy Galposter, która wynegocjowała kontrakt z Zepterem. Jej prowizja od moich zarobków była wyższa niż zwyczajowo. Tego małego punktu w umowie nie dało się ruszyć. Cóż, miałem dwadzieścia lat, to był pierwszy mój kontrakt, więc cieszyłem się, że go mam i podpisałem - frasuje się Marek.
Być może jego odszkodowanie od Zeptera będzie jeszcze wyższe.
- Galposter złożył w moim imieniu apelację. Oceniamy bowiem nasze należności na 463 tysiące - relacjonuje Plawgo.
Olimpijski sezon nie przyniósł mu satysfakcji. W Pekinie był dopiero szósty w finałowym biegu na 400 metrów przez płotki, biegał z bolącą stopą. Niedawno leczył ją w Monachium u dr. Hansa-Wilhelma Mueller-Wohlfarta, ortopedy zajmującego się m.in. piłkarską reprezentacją Niemiec.
Doktor Mueller-Wohlfart zagwarantował Plawdze, że chroniczny ból stopy, który towarzyszy mu od trzech lat, skończy się. - Rozdęta torebka stawowa powodowała sztywnienie stopy i bóle. Żeby to przełamać, przyjmowałem codziennie kilkanaście zastrzyków, na ogół po pięć igieł naraz. Nie chciałem już na to patrzeć! - krzywi się.
Kuracja w Monachium objęła także naświetlania rentgenowskie i ręczne ustawianie kości stopy.
- Opuchlizna już zeszła, a staw skokowy pracuje lepiej - cieszy się płotkarz. - Wkrótce rozpoczynam pierwsze zgrupowanie kadry i mam ambicje, by wystartować w sezonie halowym.