Otylia Jędrzejczak

i

Autor: Michał Szalast

Otylia Jędrzejczak po publikacji autobiografii: - Żałuję tylko jednego dnia

2019-11-27 14:34

Jest najwybitniejszą zawodniczką w historii polskiego pływania, bardzo ciekawą osobowością, z bagażem dramatycznych przeżyć. Otylia Jędrzejczak (36 l.) zakończyła starty w roku 2012. Potem założyła rodzinę i urodziła dwoje dzieci. O swoim życiu opowiada w książce „Moja historia. Otylia Jędrzejczak”.

„Super Express”: - Ta książka powstała dla siebie czy dla innych?

- Jest dla mnie, bo zamykam w niej etap życia i w przyszłości nic więcej nie powiem o opisanych sprawach. Odeślę do książki – mówi mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata na 200 m motylkiem. - Ale przede wszystkich jest ona dla innych, którzy coś przeżyli albo są przy osobach, które coś przeżyły. Ma motywować do działania. Pokazać, że w życiu, które jest serią wzlotów i upadków, można wyjść z każdej sytuacji. Ma też pokazać piękno sportu i to, że – jak w moim wierszu - „sukces to nie potrawa, do której dodajesz pieprz i sól, ale ciężka praca”. Sama zapracowałam na wszystko, co mam.

- Jak wypada podsumowanie tego etapu?

- Oceniam swoje życie bardzo pozytywnie. Żałuję jednego dnia, kilku minut (śmierci jej brata Szymona w roku 2005 - red.). Reszty nie. Uważam, że wszystko w życiu jest po coś. Jeśli były ciężkie chwile, to miały mnie czegoś nauczyć i sprawić, bym była mocniejsza. A chwile piękne miały dać uśmiech i radość. W sporcie osiągnęłam każdy tytuł i rekord, o jakim marzyć może zawodnik.

- Ile jest prawdy w pogłosce, że miała pani myśli samobójcze?

- Za dużo powiedziane. Gdy po śmierci brata przeczytałam internetowy hejt, jaki na mnie spłynął, pomyślałam: „Po co tu jestem?” Ale to była tylko chwila. Zbyt mocno doceniam to, co mam. I dziękuję moim rodzicom, którzy byli ze mną w każdym momencie.

- Długo trwało zanim ustabilizowała pani życie rodzinne…

- Poprzedni moi partnerzy trafili na etap, w którym musieli się trochę podporządkować. Ja też zaniedbywałam tamte związki, byłam skoncentrowana na sobie i na sukcesie. Paweł Przybyła spotkał mnie, gdy nie byłam już czynnym sportowcem, miałam inne spojrzenie na relacje, potrafiłam doceniać to, co mam. Kiedyś śmiałam się, że ten, który wytrzyma ze mną ponad dwa i pół roku, zostanie moim mężem. Z Pawłem związani jesteśmy cztery lata. Ślubu jeszcze nie było, za to pobłogosławieni zostaliśmy dwojgiem dzieci. Na ślub i wesele trzeba będzie znaleźć czas. Tylko nie chciałabym w trakcie wesela niepokoić się, co dzieje się z dziećmi. Więc muszą być starsze, aby same w tym uczestniczyły.

* Współautorami książki wydawnictwa SQN są Paweł Hochstim i Paweł Skraba, współpracownik „SE”.

Najnowsze