Pijaków ukarać!

2008-08-19 8:00

Prezes PKOl Piotr Nurowski broni się: - Wiedziałem, że w szermierce piją, ale nie myślałem, że aż tak dużo.

Olimpijska afera, którą opisywaliśmy w "Super Expressie", zatacza coraz szersze kręgi. Szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego zamierza ostro interweniować.

Przypomnijmy: szermierze oskarżają swojego prezesa Adama Lisewskiego i trenera kadry florecistek Tadeusza Pagińskiego, że zbyt często zapadają na "filipińską chorobę". Nie są to oskarżenia bezpodstawne. Obu panów nie można było znaleźć podczas niektórych meczów turnieju olimpijskiego florecistek, a dziennikarze, którzy z nimi rozmawiali, wyczuwali alkohol.

"Super Express": - Panie prezesie, co pan zamierza w takiej sytuacji zrobić?

Piotr Nurowski (63 l.), prezes PKOl: - Noszę się z zamiarem, żeby jako misja olimpijska wystąpić w tej sprawie do Trybunału Arbitrażowego. Jeśli potwierdzą się zarzuty, oczekuję surowych kar. To jest skandal! Podobno są nawet nagrania telewizyjne tego trenera florecistek Pagińskiego. Zataczający się facet na igrzyskach, przed zawodami! Nieważne, jakie miałby zasługi. Jeśli tylko się to potwierdzi, to musi być aut, aut, aut!

- Czyli winowajcy nie mają co liczyć na litość?

- Nie, ale zaznaczam: muszę to sprawdzić. Nie chciałbym podejmować decyzji pod wpływem chwili. Musi być przeprowadzone postępowanie wyjaśniające w Warszawie, być może nawet z wezwaniem na świadków dziennikarzy. Zresztą świadków powinno być więcej. Wszystko rozpoczęło się przecież od wyznania rozżalonej Sylwii Gruchały. Alkoholowe problemy działaczy sygnalizowali nam i szablistka Socha, i medaliści olimpijscy w szpadzie. Także oskarżani mogą się tłumaczyć, że Gruchała przegrała i się odgrywa. Problem niewątpliwie jest.

- Pan o tym wcześniej nie wiedział?

- Miałem sygnały od pana Krzesińskiego, pytałem w ministerstwie pana Pacelta. Ale nikt mi nie powiedział, że to taki głęboki problem. Aż do teraz. Dobrze, że to w końcu wybuchło. Szkoda tylko, że na igrzyskach olimpijskich.

- Co będzie dalej?

- Na pewno sprawy nie odpuścimy. Zaniechanie grozi śmiercią lub kalectwem polskiego sportu. Bo jeśli takie patologie zdarzają się tutaj w Pekinie, na igrzyskach, to jak mamy marzyć o postępie i medalach na igrzyskach w Londynie za cztery lata?!

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze