Doświadczony Piotr Myszka nie przejmuje się swoim wiekiem. - Nie widzę żadnej różnicy między sobą sprzed czterech lat a tym dzisiejszym - zapewnia gdańszczanin. - Przygotowanie fizyczne, łatwiejsze w młodszym wieku, jest w żeglarstwie ważne, ale nie decydujące. Do tego trzeba dołożyć taktykę, umiejętność dobrania i ustawienia sprzętu, głowę. A to się zdobywa latami - przekonuje.
Tytuł mistrza świata będzie jego atutem przed startem w Rio.
- Nie będzie mnie uwierała rola faworyta. A poza tym to już drugi tytuł mistrza świata w mojej karierze (poprzedni zdobył w 2010 r. - red.) - zaznacza. - Uważam, że w Izraelu wygrałem regaty, które są jednym z etapów przygotowań do igrzysk i po prostu nazywały się mistrzostwami świata. Choć miałem też szczególną satysfakcję, gdy na trasie objeżdżałem rywali, a potem na brzegu mówili mi, że brak im słów i że ich zmiażdżyłem. Wiedzą teraz, że i ja, i Gosia Białecka będziemy wypruwać flaki, aby wyrwać medal w Rio - dodaje.
Gdynianka Małgorzata Białecka ma za sobą 15 lat treningów na desce. Do tej pory była w cieniu Zofii Klepackiej, ale w minionym roku została wicemistrzynią Europy i wygrała wewnętrzne eliminacje olimpijskie.
- Z różnych stron słyszałam wtedy, że eliminacje miała wygrać Zosia. Te strzały mnie raniły - wyznaje. - Ale wraz z trenerami przyjęliśmy, że należy skupić się na sobie. I wydaje mi się, że wraz z osiąganymi wynikami zyskuję też dużą pewność siebie. Cieszę się, że udowodniłam w Izraelu, iż zasłużyłam na olimpijski paszport. To efekt wielu lat pracy. Czuję satysfakcję, że wytrwałam, bo czasami nie było łatwo - przyznaje. - Tylko że w żeglarstwie zdarzyć się może wszystko. Nie chciałabym, żeby wieszano mi już na szyi olimpijski medal, chociaż zrobię wszystko, żeby go przywieźć.