Zaczęło się jednak od dramatu. Damian Zieliński w ćwierćfinale sprintu wygrał z wyżej notowanym Francuzem Michaelem d'Almeidą. W półfinale przeciwnikiem Polaka był Rosjanin Denis Dmitriew.
Niestety, drugi „przeciwnik” Polaka zasiadł za sędziowskim stolikiem. Damian wygrał z Dmitriewem oba wyścigi, ale niemiecki arbiter Alexander Donike dopatrzył się w jeździe Zielińskiego błędu, którego absolutnie nie było - udowodniły to powtórki telewizyjne.
Przeczytaj koniecznie: F1, GP Brazylii. Wygrał Vettel, Kubica zdublowany
Damianowi przepadł najprawdopodobniej medal złoty. Polak został wykluczony z zawodów, a Dmitriew – wcześniej dwukrotnie gorszy od Zielińskiegoa - w cuglach wygrał finał i zdobył złoty medal.
Honor polskich torowców uratowali specjaliści od wieloboju zwanego omnium. Najpierw brąz zdobyła 21-letnia Małgorzata Wojtyra, potwierdzając wielki talent. Także brąz wywalczył Rafał Ratajczyk, który udowodnił, że już wraca do najwyższej formy, choć do jej szczytu jeszcze trochę mu brakowało.
Patrz też: Horror i dramat Sylwii Gruchały
Miła niespodziankę w keirinie sprawił 19-letni Adrian Tekliński zajmując 6. miejsce, a o włos od medalu była drużyna sprinterów: Bielecki – Kuczyński – Zieliński, która zajęła czwartą lokatę.
Gdyby nie „ukradziony medal”, start torowców na ME byłby jednoznacznym sukcesem. Ale i tak można go uznać za udany. Ta grupa jest w stanie przywieźć z igrzysk w Londynie trofea, które mogą nas ucieszyć.