"Super Express": - Przed startem mistrzostw pozowałeś z małym lwem na rękach. To znaczy, że w RPA będziecie walczyć jak lwy?
Łukasz Podolski: - Oczywiście. Widział ktoś, żeby reprezentacja Niemiec kiedyś odpuściła? Nawet to, że mamy sporo kontuzji nie odebrało nam apetytu na dobry występ. A ten lew? Fajny zwierzak, choć zbyt groźny nie był, to jeszcze "dzieciak". My natomiast jesteśmy dorośli i mamy być tak groźni jak duży lew, a nie taki malutki.
- Nawet bez Ballacka?
- Nawet bez Ballacka i kilku innych. Bo wciąż jesteśmy dobrym zespołem. Tak się porobiło, że w wieku 25 lat jestem jednym z najbardziej doświadczonych graczy, więc na mnie też sporo odpowiedzialności spoczywa. W końcu mam już 73 mecze w kadrze. Ale presji się nie boję, bo jestem dobrze przygotowany. I chcę jak najszybciej przekroczyć czterdziestkę.
- Jak to?
- Chodzi o liczbę strzelonych goli. Teraz mam w kadrze 38 bramek, a plan na mundial to co najmniej trzy kolejne.
- Może zrealizujesz go już w niedzielę? Tomasz Kuszczak powiedział nam, że stawia na wynik 3:1 i trzy gole "Poldiego".
- Ooo! I taki typ mi się podoba. Dobrze by było, żeby się sprawdził, bo udany start ma duże znaczenie. Australijczycy staną z tyłu i będą kontrować, więc trzeba uważać. Chcę skończyć sezon mocnym akcentem. Do tej pory dwie ważne rzeczy się udały: Koeln utrzymało się w Bundeslidze, a mój ulubiony Górnik Zabrze awansował do Ekstraklasy. Jeśli teraz wywalczę z Niemcami medal, to będzie super.
- Przed meczami zawsze lubiłeś posłuchać polskiej muzyki. Teraz też tak będzie?
- No pewnie. Mam w RPA mnóstwo polskiej muzyki, na czele z nową płytą Sokoła, jednego z moich ulubionych polskich wykonawców.
Nie przegap!
Mecz Niemcy - Australia, niedziela, 20.30 TVP 1