Róza Kozakowska jest bohaterką igrzysk parolimpijskich. Wcześniej kobieta trenowała skok w dal, ale z powodu choroby nie mogła kontynuować zmagań w tej dyscyplinie. Na szczęście - jak się okazało - wcale nie wyszło to na złe. Kozakowska chwyciła bowiem za maczugi i okazała się w tym najlepsza spośród wszystkich. Polka doskonale poradziła sobie z wyzwaniami niesionymi przez igrzyska paraolimpijskie w Tokio i sięgnęła po złoty medal.
Zobacz też: Wiemy, ile zarobi Cristiano Ronaldo w United! Od tych kwot zrobi ci się słabo
Nim jednak zaczęła odnosić sukcesy w sporcie, przeżyła prawdziwe piekło wychowując się u boku ojca tyrana. – Wyganiał mnie z domu na mróz w samych rajstopach. Generalnie lekcje zawsze odrabiałam na świeżym powietrzu, bez względu na pogodę, bo w domu latały w mnie rzeczy. Dlatego jestem taka wysportowana, bo musiałam przed nim uciekać i przeskakiwać przez wszystko, co napotkałam na drodze, żeby mnie nie dopadł. Ale gdy nie zdążyłam przeskoczyć przez bramę, to potem leżałam w kałuży krwi - Kozakowska wstrząsająco opowiada portalowi "paraolympic.org.pl".
W serwisie tym czytamy także, że pewnego razu ojciec wbił swojej córce siekierę w kolano. – Ta nieustanna walka o przeżycie uformowały mnie jako zawodnika. Sprawiły, że mam bardzo silny charakter. Żaden ból i cierpienia nie sprawią, że przestanę walczyć. Do ostatniego tchu. „Dopóki walczę, jestem zwycięzcą” – identyfikuję się z tym mottem, a moja postawa jest jego ucieleśnieniem - zaznacza Róża Kozakowska, która teraz z dumą może nazywać się mistrzynią paraolimpijską!