Po dobrych występach w Legii Warszawa, Jarosław Niezgoda zdecydował się na spróbowanie swoich sił za granicą. Nie wyjechał jednak na zachód Europy, jak to często w tego typu przypadkach bywa, a za ocean. Podpisał tam kontrakt z Portland Timbers. Rok 2021 upłynął mu jednak na leczeniu bardzo poważnej kontuzji kolana. Początkowo rehabilitacja miała wynieść kilka miesięcy mniej, ostatecznie potrwała aż dziesięć. Piłkarz opowiedział o szczegółach w rozmowach z "Piłką Nożną".
- Ogólnie czuję się dobrze. Na pewno nie jest tak, jak przed kontuzją, gdy dochodziły do mnie słuchy, że kolano może nie mieć takiej sprawności, jak wcześniej i niestety znalazły one potwierdzenie w rzeczywistości. Generalnie jednak wygląda to coraz lepiej. Mam jeszcze sporo do nadrobienia. Noga na pewno będzie mocniejsza - opisuje były zawodnik warszawskiej Legii.
Zobacz też: Pierwszy skalp polskiego napastnika. Kacper Przybyłko może być dumny z tego osiągnięcia
I dodaje: - Chciałem odebrać piłkę, zaatakowałem obrońcę, widząc że piłka odskoczyła mu trochę na bok. Niestety, moja noga nie zareagowała najlepiej, została w miejscu i od razu wiedziałem, że to się źle skończy. Usłyszałem trzask, a potem nie byłem nawet w stanie zejść z boiska. Diagnoza - zerwane więzadło krzyżowe plus łękotka do szycia. Po tygodniu usłyszałem, że wrócę na boisko po 6-8 miesiącach, ale ostatecznie przerwa trwała aż dziesięć. Tyle minęło od rozegrania poprzedniego meczu. Nie chciałem jednak wracać wcześniej na siłę, aby nie ryzykować kolejnego, poważnego urazu.