Marszałek nie ukrywa, że wielokrotnie ocierał się o śmierć. Ale po ciężkich przeżyciach na wodzie zawsze wracał. – Nie zaprzeczę, lubiłem tę adrenalinę, ale zabić się nie chciałem – zapewnia wybitny zawodnik, urodzony 13 kwietnia 1942 roku w Warszawie. Marszałek sześciokrotnie stanął na najwyższym podium mistrzostw świata, a czterokrotnie był mistrzem Europy w wyścigach motorowodnych, wymagających wielkich umiejętności i nie mniejszej odwagi. Medali największych światowych i europejskich zawodów zebrał worek – 27. Wychował się na stołecznym prawym brzegu Wisły i z najdłuższą z polskich rzek związał się na całe sportowe życie. Podobnie jak z klubem Polonia Warszawa, którego nigdy nie zdradził.
Marcin Najman naruszał zakaz sądu! Mamy dowody, te nagrania rozwiewają wątpliwości
Żaden polski sportowiec nie miał tylu makabrycznych wypadków, co Marszałek: przebite żebrami płuco, przecięte ścięgno w nodze, zdruzgotane biodro, ułamana kość udowa, uraz czaszki, uszkodzony nerw wzrokowy, urwana pięta... W 1982 roku, po bardzo groźnym wypadku podczas zawodów na jeziorze Gatow pod Berlinem, przeżył nawet śmierć kliniczną. Patrząc na fotografie z tamtego wyścigu można odnieść wrażenie, że wybuchła bomba.
– Wiatr powiewał wówczas ostro. Byłem na czele stawki i w pewnym momencie łódka ze mną wystrzeliła do góry, a następnie wbiła się w taflę jeziora. Straciłem przytomność. Pływałem twarzą do wody – przypomniał. I nie zrezygnował ze startów.
– Nic takiego mi nawet przez myśl nie przeszło. Jeszcze jesienią tego samego roku wygrałem w Berlinie zawody. Gdy stałem na podium, ówczesny mistrz Europy Szwed Lei Lindel, pocałował mnie w rękę. W następnym sezonie wywalczyłem kolejny tytuł mistrza świata – przypomniał. – Nie zaprzeczę, lubiłem tę adrenalinę. Jak wsiadałem do łódki, to byłem wyprany z uczuć. Zapominałem o żonie, o synach. Kamikadze jednak nie byłem. Nie chciałem się zabić. To prawda, że wiele razy ocierałem się o śmierć, ale... jeszcze żyję. A zdrowie? Wychodzą pourazowe dolegliwości. To w biodrze, to w kręgosłupie, to w lewej nodze, krótszej o dwa centymetry, co jest pozostałością po zdruzgotanym biodrze. Ja po prostu za dużo tego wszystkiego miałem i teraz za to płacę – dodaje Marszałek.
Platini i Blatter idą pod sąd. Niebawem rusza proces o korupcję
W życiu sportowym przezywał ciężkie chwile, ale i prywatnie przeszedł przez dramatyczne momenty. 30 kwietnia minie 15 lat od śmierci jego syna Bernarda, który w 2003 roku został mistrzem globu w klasie O-350, a w dorobku miał jeszcze cztery medale mistrzostw kontynentu. W 2005 roku zaczął startować w tej dyscyplinie drugi syn Bartłomiej.