- Musiałby stać się cud, żebym wygrała z Justyną - ocenia Sylwia Jaśkowiec (23 l.). - Ale każdy jest człowiekiem, każdemu zdarzają się słabsze dni. Tak było w Pucharze Świata w Falun, gdzie straciłam do Justyny tylko piętnaście sekund na dystansie 10 km dowolnym, co dla mnie było sukcesem. Obie jesteśmy silne i mamy przewagę nad krajowymi rywalkami.
- Śniło się już pani zwycięstwo nad Kowalczyk?
- To raczej marzenie, a nie sen. Mam nadzieję, że spełni się niebawem. Ale nie jestem w stanie przepowiedzieć, kiedy się to zdarzy. Jestem dość młodą zawodniczką i trzeba dać mi trochę czasu.
- Jak chce pani to osiągnąć?
- Myślę, że wraz z trenerem Wiesławem Cempą powinniśmy więcej potrenować, wprowadzić pewne nowinki w szkoleniu, poprawić technikę biegania oraz zaplecze organizacyjne. Wierzę, że uda mi się przeskoczyć tę przepaść dzielącą mnie jeszcze od Justyny.