Pani Kasia ma bowiem teorię wedle której team Raula Lozano gra...po sinusoidzie. Sprawdziliśmy – wszystko sie zgadza!
Kto nie wierzy niech posłucha. Zaczynamy od września ub. roku i mistrzostw Europy w Moskwie – to był DÓŁ, bo wicemistrzowie świata oberwali cięgi najpierw od Belgów, Rosjan, a potem od Finów (!), Bułgarów i Włochów.
Turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Szombathely na przełomie listopada i grudnia 2007 dał nam zastrzyk optymizmu, biało-czerwoni radzą sobie z Belgami, Węgrami i Finami, jest GÓRA.
W styczniu jadą na turniej kwalifikacji olimpijskich do Izmiru. DÓŁ, nie dajemy rady Włochom ,Hiszpanom i Holendrom.
Kwalifikacje do ME, majowy turniej w Olsztynie. Nasi wracają do formy, gładko ogrywają Estonię, Czarnogórę i Węgrów. GÓRA.
Po czym jadą na rewanżowy turniej tych samych drużyn w Tallina (23 maja) i doznają kompromitujących porażek z Estonią i Czarnogórą. DÓŁ.
Portugalskie Espinho, kwalifikacje IO. Portoryko, Indonezja i Portugalia zostają wbite w parkiet. Oh, jaka piękna GÓRA.
Final Six Ligi Światowej w Rio de Janeiro. Przegrywamy po zaciętej walce z późniejszymi triumfatorami teamem USA 2:3 i w znacznie gorszym stylu z finalistami Serbią 0:3. Jak by nie patrzeć, to jest DÓŁ.
Przed nami igrzyska olimpijskie w Pekinie. Katarzyna Kochaniak spokojnie prorokuje: - Zanosi się na gwałtowny skok formy polskich siatkarzy. Przepowiadam medal !
Pani Kasiu, jeżeli ta teoria się sprawdzi – prezes PZPS chyba Panią ozłoci...