Skacze po medal

2008-08-04 4:00

Faworyt do złota wykonywał ewolucje na pekińskiej ulicy.

Leszek Blanik (31 l.) w Sydney wywalczył olimpijski brąz w skoku przez konia. W Pekinie powalczy o złoty medal w skoku przez... stół, który w gimnastycznych ewolucjach zastąpił konia.

W Pekinie zademonstruje dwie ewolucje, obie noszące nazwy od pierwszych wykonawców: tsukuharę i tzw. blanika, skok wymyślony przez niego i jego ukraińskiego trenera Andrija Lewita (naskok na stół, odbicie rękami, dwa i pół salta w przód w pozycji łamanej i lądowanie plecami do przyrządu).

- W planach miałem jeszcze dodanie pół śruby w ostatniej fazie, ale nie udało się wypracować tego elementu na mur-beton przed igrzyskami. Lepiej więc wykonać to, co dopracowane, czyli klasycznego "blanika" - wyjaśnia nam Blanik. Podczas ostatnich treningów skupił się głównie na pierwszej fazie ewolucji, czyli na naskoku. - Bo kiedy myśli się o bardzo ważnym lądowaniu, gubi się automatyzm wszystkich ruchów w technice skoku. Przed skokiem i w jego trakcie głowa powinna się wyłączyć, by nie zaczął nami sterować stres - tłumaczy.

O swojej formie mówi niechętnie, nie chce zapeszać. - Powiem tylko, że ostatnio technika skoku wygląda bardzo dobrze, a kontuzjowana niedawno noga mi nie dokucza .

Blanik wystąpi w Pekinie jako pierwszy z polskich faworytów do olimpijskiego złota, już 9 sierpnia rano odda skok w eliminacjach. - Najważniejsze to wywalczyć awans. W finale będzie już łatwiej - przewiduje panujący mistrz świata w skoku przez stół.

Najnowsze