W sobotni wieczór na słynnym Estadio Monumental w Buenos Aires miał odbyć się rewanżowy mecz finału Copa Libertadores. Los chciał, że w tym roku w walce o puchar mierzyli się dwaj odwieczni rywale, których kibice się po prostu nienawidzą - River Plate i Boca Juniors. I niestety jeszcze przed meczem doszło do gigantycznego skandalu.
Autokar, którym piłkarze Boca podróżowali na stadion, został w pewnym momencie obrzucany butelkami i kamieniami przez kiboli drugiej z drużyn. Kilka szyb w pojeździe pękło i pokiereszowało zawodników, ponadto rozpylono też gaz łzawiący, który dostał się do środka i zaszkodził piłkarzom. Trzech z nich trafiło do szpitala, jeden miał nawet szkło w oku! Pozostali czuli się fatalnie i wymiotowali w szatni. Sęk w tym, że federacja Ameryki Południowej - CONMEBOL - naciskała na rozegranie spotkania. Podobnie, jak obecny na stadionie szef FIFA, Gianni Infantino, który wręcz groził drużynie Boca Juniors, że w przypadku zbojkotowania meczu zostanie ona na kilka lat wyrzucona z rozgrywek międzynarodowych.
Pierwotnie mecz miał się odbyć jeszcze w sobotę, ale o późniejszej godzinie. Zawodnicy gości nie byli jednak w stanie grać, a ostatecznie po licznych naradach oraz dzięki dżentelmeńskiej umowie między klubami rewanż przełożono na niedzielę. Sęk w tym, że i wtedy nie został on rozegrany! Przedstawiciele Boca złożyli bowiem wniosek, by mecz przesunięto na jeszcze inny termin, a przy tym rozegrano go na neutralnym terenie. CONMEBOL przychylił się do tej pierwszej prośby uzasadnianej urazami fizycznymi części zawodników.
W tym tygodniu wysłannicy obu klubów mają się spotkać, by ustalić datę rozegrania rewanżu. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 2:2.