Kamil Stoch to dziś najsłynniejszy zawodnik, który zaczynał w LKS Ząb. Innym talentem wyłowionym w niewielkiej miejscowości jest Dawid Kubacki. Wszystko dzięki pani Jadwidze, która zwróciła uwagę na Stocha, bo ten był jak żywe srebro. - On był nadpobudliwy - mówi śmiejąc się pani Jadwiga. - Chodził do mnie na gimnastykę korekcyjną, ale był taki ruchliwy, że nie można go było spuścić z oka. Widziałam też, jak jeździł na nartach zjazdowych z górki niedaleko domu. Był w towarzystwie ojca. Widać było, że się dobrze na nartach czuje, że ma koordynację ruchową - dodaje mieszkanka Zębu.
Przeczytaj: Danijel Klarić zawodnikiem Wisły Kraków
To właściwie dla takich chłopców jak Kamil pani Jadwiga postanowiła założyć klub. Pomogło jej kilku znajomych - Józef Janik, Adam Celej i Zbigniew Klimowski - i tak powstał Ludowy Klub Sportowy Ząb. - Ten klub powstał trochę dlatego, że bałam się bezczynności na emeryturze, a poza tym patrząc na Kamila czy Dawida Kubackiego, wiedziałam, że bardzo by się przydał. W szkole kończyli zajęcia późno, to gdzie jeszcze się potem wybierać na trening? A tak wszystko było pod ręką, na miejscu. Wkrótce mieliśmy nieliczną, ale bardzo fajną grupkę chłopców. Kamil od razu chciał być skoczkiem - mówi Jadwiga Staszel.
Treningi ogólnorozwojowe Kamil zaliczał na miejscu, trenowali go najpierw Adam Celej, potem Zbigniew Klimowski. Pod ich okiem Stoch zaczął marsz, który uwieńczył po wielu latach olimpijskim złotem. Oddawać skoki jeździli do Zakopanego. Tam zaczynali na 15-metrowej skoczni. - Ja byłam organizatorką, prosiłam o pieniądze na funkcjonowanie klubu, takie rzeczy robiłam, szkolenie zostawiłam fachowcom. Kamil szybko zaczął pokazywać talent, a ciężkiej pracy nigdy się nie bał, treningi sprawiały mu przyjemność, był bardzo ambitny, niesłychanie zdecydowany. Pierwszym jego sukcesem było mistrzostwo świata dzieci do lat 10 - opowiada pani Jadwiga.
Niedzielny konkurs pani Jadwiga oglądała z wypiekami na twarzy. Gdy tam w Soczi na belce siadł Kamil, serce waliło jej jak dzwon. - Oglądam każdy jego występ. I zawsze proszę Matkę Boska o opiekę, potem myślę, "Kamil, rób, co potrafisz" i modlę się do Boga, żeby dał dobry wiatr. A na koniec dmucham mu pod narty - śmieje się góralka.
Inaczej niż najbliżsi Kamila pani Jadwiga już po pierwszym niezwykle udanym skoku Kamila poczuła, że to zakończy się złotym medalem. - On ma niezwykły dar koncentracji. Potrafi się skutecznie wyłączyć. Tak im dołożył w pierwszym skoku, że najspokojniej w świecie czekałam na drugi skok - mówi dziś pani Jadwiga.