Robert Karaś dokonał niezwykłej rzeczy. Polski zawodnik nie dość, że pokonał morderczy dystans 10-krotnego Ironmana, to jeszcze pobił rekord świata aż o niemal 20 godzin. Warto nadmienić, że Karaś zrobił to przede wszystkim dla prestiżu i sławy, bo nagroda za ukończenie zawodów Brasil Ultra Tri jest nad wyraz skromna! Po powrocie do Polski partner Agnieszki Włodarczyk zaczął opowiadać o swoich przeżyciach i kolejnych planach. Niedawno w dość niecenzuralny sposób zdradził, czemu nie startuje w Polsce, a teraz na konferencji prasowej przyznał, że na trasie ostatniego wyścigu popełnił błąd, który kosztował go wiele zdrowia.
Robert Karaś przyznał się do błędu. To dlatego pękł mu piszczel
Na trasie tak morderczego wyścigu nie mogło zabraknąć problemów ze zdrowiem. Rok temu w Szwajcarii lekarz nie zezwolił Karasiowi na dokończenie zmagań. Tym razem się udało, jednak polski zawodnik miał problemy m.in. z oczami, a później zaczęły dochodzić problemy z nogami – odzywały się stare urazy i pojawiały nowe. Karaś na mecie pojawił się m.in. z pękniętym piszczelem i jak sam wyznał, mógł tego uniknąć, dzięki czemu byłby w lepszym humorze na mecie zmagań.
– Średnio jem i bardzo źle zabezpieczyłem się na wyścig. Nie posmarowałem stóp kremem, pobiegłem w butach, które przeznaczone są tylko do maratonu, ale myślałem, że jakoś sobie poradzę. Przeciążeniowe złamanie piszczeli może wystąpiło dlatego, że pojawiły się odciski i źle stawiałem stopy. Gdyby tego nie było, to przekroczyłbym metę z uśmiechem na ustach – wyjaśnił Karaś na konferencji prasowej.