To był pot, a nie łzy

2009-08-17 6:00

Od dawna nie było tak porywającego konkursu pchnięcia kulą na MŚ. Najpierw Tomasz Majewski (28 l.) objął prowadzenie 21,36 m. Potem Amerykanin Cantwell skontrował - 21,54. W trzeciej kolejce Niemiec Bartels rzucił 21,37 i zepchnął Polaka na trzecią pozycję.

W czwartej Polak odzyskał przodownictwo (21,68), a w piątej poprawił się na 21,91. Niestety, zaraz Cantwell rzucił  22,03 i polskiemu olbrzymowi pozostał "tylko" srebrny medal.

- Moja radość jest połowiczna - nie ukrywa w rozmowie z "Super Expressem" Majewski. - Uzyskałem co prawda drugą odległość w karierze (21,91 m), ale przegrałem. Nie pchnąłem 22 metrów, tak jak pragnąłem. Do złota zabrakło 12 centymetrów. Wyszło dobrze, w miarę fajnie, lecz zabrakło takiego superpchnięcia, supermocy. Teraz ktoś musi zdobyć złoto dla Polski. Stawiam na Piotra Małachowskiego.

- Trener Olszewski przewidywał pana wygraną i początek "ery Majewskiego".

- Nie ma tej ery i dobrze. Zresztą u nas takie ery nie trwają zbyt długo.

- Miał pan łzy w oczach po konkursie...

- Ja? To musiał być pot na twarzy, a nie łzy. Nie bardzo pamiętam, kiedy ostatnio płakałem. No, na pogrzebie Kamili Skolimowskiej.

- Po konkursie był pan wściekły...

- Ależ nie. Mimo wszystko sport to tylko zabawa. A następna okazja do walki o złoto będzie w marcu, w halowych mistrzostwach świata.

- Ale ostrych słów się pan nie wyprze?

- Nie wyprę się, rzucałem wiąchami, rywale także. To taki naturalny odruch organizmu. Trzeba wyrzucić z siebie to, co złe i jakoś się motywować.

- A jak organizm odreagował później ten dramatyczny konkurs?

- Zasnąłem dopiero po czwartej w nocy. Po takich konkursach nie śpi się spokojnie.

- Jak wygląda teraz pański bilans z Cantwellem?

- Tego lata wciąż na moją korzyść - 3:2.

- Jakie zalety ma Christian Cantwell?

- Jest najsilniejszym kulomiotem na świecie, mocą przewyższa wszystkich. Natomiast nie wykręca dobrze obrotów w kole. Gdyby nie to, byłby rekordzistą świata. No i dotąd miał słabą psychiką, ale widać, że się to zmienia.

- Czy w zdobyciu złotego medalu nie przeszkodziły panu media, które już przed konkursem wieszały panu złoto na szyi?

- Nie, przecież was, dziennikarzy, nie było w kole. Tam byłem sam z kulą.

- Czy z powodu mniejszej o połowę nagrody za start w Berlinie (30 tys. dolarów za srebro zamiast 60 tys. za złoto) zrezygnuje pan z jakiegoś specjalnego zakupu?

- Nie sprawiam sobie żadnych superprezentów. Jeśli czegoś potrzebuję, po prostu kupuję to.

Najnowsze

Materiał sponsorowany