"Super Express": - Miał być pan trenerem Lechii Gdańsk, a tymczasem będzie pan ratował I ligę dla Tychów. Gratulować czy współczuć?
Tomasz Hajto: - Gratulować! W ubiegłym tygodniu spotkałem się z prezydentem Tychów Andrzejem Dziubą. Rozmowa miała trwać dziesięć minut, a przegadaliśmy trzy godziny. Po tym spotkaniu byłem przekonany, że przyjmę ofertę z tego klubu. W lipcu zostanie oddany tu nowy piękny stadion, na jego otwarcie zagramy z FC Koeln. Jest długofalowy plan odbudowy GKS. Hokeiści z Tychów co roku grają o medale. Czas, by do ich sukcesów zaczęli nawiązywać i piłkarze. Pierwszym krokiem musi być utrzymanie w lidze.
Tomasz Hajto: Eugen Polanski jest niezbędny!
- Tychy jesienią nie wygrały żadnego meczu na wyjeździe, a o drużynie złośliwi mówią, że to napastnik Maciej Kowalczyk i dziesięć koszulek.
- To krzywdząca opinia. Rzeczywiście, zespół jest rozbity, podzielony, są jakieś grupki, ale te chłopaki potrafią grać. A kto nie umie, to odejdzie, znajdziemy następców. Jedno jest pewne: u mnie piłkarze będą umierać za GKS, dla leserów nie ma miejsca. Cieszę się, że wracam na ławkę. Każdy dzień bez pracy był dla mnie jak dla malarza dzień bez sztalugi. Jeździłem na staże, ale nic nie zastąpi treningu, kontaktu z szatnią, adrenaliny związanej z meczem.
Tomasz Hajto uderza w Waldemara Fornalika
- Jak przyjęli pana fani GKS-u?
- Zostałem świetnie powitany na Śląsku. Mam wiele sygnałów od sympatyków GKS-u, że trzymają kciuki i życzą mi powodzenia. Śmieję się, że wróciłem do korzeni, bo to ze Śląska, z Górnika Zabrze startowałem do poważnej piłki.
- A co z komentowaniem meczów reprezentacji w Polsacie i Bundesligi w Eurosporcie? Zrezygnuje pan z tego?
- Teraz priorytet to GKS, ale nie chciałbym rezygnować z komentowania. W wolnym czasie chętnie zasiądę przed mikrofonem.