„Super Express”: - Córka chyba oderwie trochę od śledzenia meczów piłkarskich ?
Tomasz Hajto: - Ciężki rok za nami, powiedziałbym, że nawet bardzo, mam na myśli również żonę Mariolę. Ale jakoś daliśmy radę razem. Ja koncentrowałem się przede wszystkim na żonie, narodzinach córki, a na drugim miejscu była praca. Odskoczyłem całkowicie od życia, jakie wcześniej wiodłem i bardzo dobrze się z tym czuję.
- Rozumiem, że problemy wynikały, że córka urodziła się już w 29. tygodniu ciąży.
- Tak. Pierwszy miesiąc po urodzinach był bardzo ciężki, trwała walka lekarzy o życie Zuzi, trzy miesiące w inkubatorze. Później jeszcze raz musieliśmy wrócić do szpitala, bo pojawiły się komplikacje. Trochę razem przeżyliśmy, ale to jeszcze bardziej nas połączyło. Warto było ten cały czas poświęcić dziecku, bo Zuzia jest kochana. Jak dzisiaj się uśmiecha i nas zaczepia, to jest niesamowite przeżycie dla rodzica, szczególnie dla mamy, która świetnie sobie z tym radziła. Podziękowałem już imiennie na instagramie lekarzom ze szpitala MSWiA w Warszawie. Nie chciałem wrzucać więcej szczegółów, tak jak często ludzie robią, żeby im drudzy współczuli, ale my wiemy co przeszliśmy. To co inni opisują, że na przykład dziecko się urodziło miesiąc wcześniej, to śmieszne sprawy w porównaniu z tym, co przeżyliśmy w związku z zagrożeniem życia Zuzi.
- Kiedy dokładnie przyszła na świat?
- 12 maja, akurat dzień przed urodzinami żony. Dopiero w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia byliśmy nieco spokojniejsi. Nie chciałem wcześniej o niczym informować, tym bardziej, że ciąża była zagrożona, dlatego dopiero teraz pokazałem wspólne zdjęcie z córką na instagramie. Poza tym musiałem uszanować zdanie żony, a ona nie przepada za mediami społecznościowymi. Z Zuzią jest coraz lepiej, wiadomo, że jako wcześniak nadrabia zaległości do drugiego roku, ale na pewno nie ma zagrożenia życia. Przez pierwsze tygodnie miałem w zasadzie każdą nieprzespaną noc, ale każda z nich była warta dla obu kobiet z którymi jestem.
- Słyszę radość i wzruszenie w pana głosie...
- Gdzieś dochodziły mnie komentarze, że po co dziecko mi w tym wieku, ale każdy jest kowalem swojego losu. Żyję według własnych zasad i po swojemu. Bardzo chciałem mieć dziecko, tak samo jak wcześniej wziąć ślub z Mariolą. Jestem po pierwszym małżeństwie i oficjalnym rozwodzie bez orzekania o winie. Inni mają po cztery żony i tyle samo rozwodów, i to znani ludzie. Dlaczego ja nie mam być szczęśliwy i zakochany? Szczególnie, że przewartościowałem całkowicie swoje życie i teraz ono wygląda inaczej.
- Każdy z nas jest mądrzejszy po doświadczeniach życiowych?
- Nie chodzi może o doświadczenia, ale gdy jako młody chłopak, który jeszcze grał w piłkę, brałem ślub, to nie było łatwe życiowo. Trudno było mówić o dojrzałym małżeństwie.
Kibice Jagiellonii modlą się za Ojca Świętego. Z tego powodu jest im szczególnie bliski
- Narodziny dziecka sprawiły, że czuje się pan młodziej?
- Wcale się nie czuję się staro. Karol Strasburger ma 77 lat i został ojcem, ja chyba bym się nie zdecydował. Mam 52 lata, a na dziecko zdecydowaliśmy się dwa lata temu. Dopasowaliśmy się z Mariolą idealnie i postanowiliśmy założyć rodzinę, jak dojrzali ludzie, bo uważam się za dojrzałego ojca i męża. Wcześniej trochę żyłem na swoich zasadach i nie do końca były pozytywne efekty. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem się rozwieść wcześniej. Jeśli ludzie do siebie nie pasują, to ratowanie związku na siłę, bo są dzieci i mówienie, że inaczej nie wypada jest błędem i bzdurą. W życiu trzeba być szczęśliwym, uśmiechniętym i zakochanym. Dzisiaj mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jestem z Mariolą 2,5 roku i jestem jej wierny. Żeby to powiedzieć, to trzeba dojrzeć do tego i jako Tomek Hajto mogę o sobie tak powiedzieć. Na pewno nikt nie będzie się śmiał ze mnie, znając moją przeszłość. Mój pierwszy związek z kobietą był, gdy miałem 18 lat i niewiele wiedziałem o życiu. Dzisiaj wiem co to jest zakochanie, miłość i wzajemna pomoc we wszystkim, a w wielu rzeczach żona mi pomaga. Doceniam jej oddanie, miłość i spokój. Szczerze powiem, że nie wiedziałem, że takie coś jeszcze istnieje, więc cieszę się niesamowicie. Jest między nami i sól, i pieprz i cukier. Są emocje, bo oboje mamy mocny charakter, więc czasami muszę wysłuchać co zrobiłem źle, ale takiej kobiety pragnąłem.
- Czyli w życiu warto szukać miłości i szczęścia?
- Z Mariolą znamy się od dłuższego czasu, ale to było na zasadzie kumplowania i nic między nami nie było. Rozwiodłem się trzy lata temu, poprosiłem o to moją byłą żonę, bo chciałem być fair. Później z Mariolą podjęliśmy decyzję, że chcemy wziąć ślub, założyć rodzinę, mieć dziecko i tak się stało. Dla mojej żony warto było wszystko zmienić.