Martę w Melbourne powstrzymała dopiero słynna Venus Williams (28 l.). - Oglądałam ten mecz na DVD w samolocie do Polski. I wiem, że mogłam wygrać - mówi wprost Domachowska. - Nie wykorzystałam kilku szans w decydujących momentach. Szkoda...
Przed wylotem do Australii Marta liczyła na przejście eliminacji i nawiązanie walki w turnieju głównym. Nigdy wcześniej w turnieju wielkoszlemowym nie udało jej się awansować dalej niż do drugiej rundy.
- To był wymarzony start - uważa tenisistka z podwarszawskiej Podkowy Leśnej. - Najważniejsze, że uda mi się skoczyć w rankingu. Dzięki temu nie będę musiała grać eliminacji w następnych turniejach.
Skoki w rankingu to specjalność Marty. 2004 rok zaczęła na 250. miejscu, a skończyła na 74. (skok o 176 miejsc).
Teraz, po dwóch znakomitych startach (wygrany challenger w Poitiers i 4. runda w Australii), Marta skoczy ze 190. na 80. miejsce w rankingu.
- A to dopiero początek sezonu. Moje ambicje są znacznie większe niż koniec pierwszej setki. Byłam już 37. i wiem, że mogę być znowu - tłumaczy najładniejsza polska tenisistka. - Teraz jestem znacznie bardziej doświadczona, mam trochę inne podejście do tenisa.
Najbliższa okazja na poprawienie rankingu już za nieco ponad dwa tygodnie. Marta zagra w trzech turniejach w Ameryce Południowej (Vina Del Mar, Bogota, Acapulco). - Nie ukrywam, że liczę na dobre wyniki i kolejny skok - mówi. - Ale najpierw... muszę się porządnie wyspać, bo podróż z Australii trwała prawie 30 godzin!