- Przez ostatnie cztery lata ciągle goniłam, by zdążyć z formą na najważniejsze imprezy. Uznałam, że najwyższy czas, aby w końcu odpocząć i podleczyć się - wyjaśnia mistrzyni olimpijska.
Oti nie tylko oddaje się labie. Niedawno przeszła operację przegrody nosowej, aby raz na zawsze pozbyć się problemów z zatokami, które przeszkadzały jej w treningach (między innymi w kluczowym okresie "ładowania akumulatorów" przed IO w Pekinie).
- Nos bolał mnie po operacji przez trzy dni, leczenie jeszcze trwa - opowiada Jędrzejczak. - Do wody wskoczę dopiero wtedy, gdy lekarz wyciągnie mi wstawione do nosa płytki, nie wcześniej niż w połowie marca. Będę spokojnie wciągać się w trening. Nie zamierzam w związku z tym przystępować do krajowych kwalifikacji do mistrzostw świata (w lipcu, w Rzymie).
Otylia nie ukrywa, że śmierć jej przyjaciółki, Kamili Skolimowskiej, jeszcze bardziej uwrażliwiła ją na kwestie zdrowia.
- Zbadam teraz dokładnie swój organizm, bo przy operacji wyszły słabe parametry krwi. Kontroli wymaga też mój kręgosłup - zdradza nam Oti.
Otylia nie przejmuje się tym, że wciąż nie będzie mogła pływać w uznawanych za najlepsze na rynku kostiumach firmy Speedo.
- Nie kostium pływa, ale człowiek - podkreśla Jędrzejczak. - Na igrzyskach w Pekinie usłyszałam, że Speedo nie może mi udostępnić tego kostiumu. W Polsce testować mogłam jedynie model zbyt duży dla mojej sylwetki. Speedo rozpętało technologiczny wyścig, którą światowa federacja stara się ukrócić. Wszystkie kostiumy mają mieć teraz taką samą grubość minimalną, pływalność i wyporność. Szanse powinny się wyrównać.