W 14 min. bolesnej kontuzji doznał obrońca Regginy Carlos Valdez. Upadł na boisko, a padając odkopnął piłkę w kierunku własnej bramki. Gra stanęła, bo widać było, że Valdezowi potrzebna jest pilnie lekarska pomoc. I tylko dwaj ludzie nie uznali tej oczywistości. Pierwszym był zagapiony sędzia, a drugim napastnik Ascoli Mirko Antenucci, który dopadł bezpańskiej piłki i mimo okrzyków kolegów: Nie wygłupiaj się! - wbił ją do bramki gości.
Sędzia mecz przerwał, ale uznał gola za prawidłowo zdobytego. Zawodnicy obu drużyn protestowali, ale to na nic się nie zdało. Więc piłkarze postanowili wynik naprawić. Po wykopnięciu piłki drużyna Ascoli stanęła, a gracze Regginy - przy kompletnej bierności obrońców i bramkarza - wturlali piłkę do bramki gospodarzy. Zrobiło się 1:1 i gra ruszyła normalnie dalej. Reggina wygrała 3:1.
Co wywołało ... wściekłość kibiców Ascoli, którzy przed dwie godziny oblegali szatnię miejscowych. Trybuny uznały, że zagranie fair play było czystym frajerstwem. Ascoli w tabeli spadło z 20. na 22. miejsce. Gdy nóż na gardle na dżentelmeńskie gesty nie ma miejsca (?).