Ukraina - Francja 0:2 (0:0)
Gole: Jeremy Menez (52. minuta), Yohan Cabaye (56. minuta)
W trakcie meczu Ukraina - Francja doszło do wydarzenia bez precedensu - po raz pierwszy w historii mistrzostw Europy spotkanie zostało przerwane. W 4. minucie holenderski sędzia Bjoern Kuipers przerwał grę i nakazał zawodnikom udanie się do sztani, a wszystko to z powodu burzy jaka przeszła nad Donbass Areną w Doniecku.
Obie drużyny wróciły na boisko po blisko godzinnej przerwie i trzeba przyznać, że w pełni wynagrodziły nam oczekiwanie na wznowienie rywalizacji. Zarówno Ukraińcy jak i Francuzi rzucili się do ataku, dzięki czemu byliśmy świadkami bardzo ofensywnego futbolu.
W pierwszej połowie bramki nie padły, choć raz Andrij Pjatow wyciągał piłkę z siatki po strzale Meneza - na szczęście dla Ukraińców zawodnik Lille chwilę wcześniej był na pozycji spalonej.
Po zmianie stron tempo gry nie opadło i w dalszym ciągu nie brakowało sytuacji strzeleckich. W 52. minucie w końcu doczekaliśmy pierwszego gola; wynik spotkania otworzył płaskim strzałem po ziemii Jeremy Menez. Ukraińcy nie zdążyli jeszcze pozbierać się po pierwszej bramce, a juz przegrywali 0:2. Karim Benzema pięknym podaniem otworzył Yohanowi Cabaye drogę do bramki, a ten uderzeniem w długi róg pokonał bezradnego Pjatowa.
Dwa błyskawicznie stracone gole mocno nadszarpnęły morale Ukraińców. Do samego końca meczu nie potrafili już stworzyć pod bramką Hugo Llorisa większego zagrożenia, za to sami mogli stracić kolejne bramki. Na szczęście gospodarzy ratował świetnie dysponowany tego dnia Pjatow, a kiedy nie wystarczały jego umiejętności, pomogało szczęście - jak chociażby wtedy, gdy po atmowym strzale Cabaye futbolówka trafiła w słupek.
Francja może już być niemal pewna awansu, za to Ukraińcy w ostatnim meczu fazy grupowej muszą wygrać z Anglią - w innym wypadku pożegnają się z turniejem po zakończeniu fazy grupowej.
Szwecja - Anglia 2:3 (0:1)
Gole: Glen Johnson (49. minuta - samobój), Olof Mellberg (59. minuta) - Andy Caroll (24. minuta), Theo Wallcot (64. minuta), Danny Welbeck (78. minuta)
Dla Szwedów piątkowa potyczka z Anglią była meczem o wszystko. Aby móc realnie myśleć o awansie do ćwierćfinałów zespół "Trzech Koron" musiał pokonać wyspiarzy, choć dodajmy, że remis również nie przekreślał szans Szwedów na wyjście z grupy.
Po wyrównanym początku spotkania w 23. minucie na prowadzenie wyszli Anglicy. Doskonałe dośrodkowanie Stevena Gerrarda wykorzystał Andy Caroll, który silnym strzałem głową zmusił do kapitulacji Andreasa Isakssona. Na odpowiedź Szwedów trzeba było czekać do drugiej połowy.
Po upłynięciu niecałego kwadransa od jej rozpoczęcia Szwedzi prowadzili 2:1! Najpierw nieszczęśliwie do własnej bramki futbolówkę skierował Glen Johnson, a kilka minut później Harta pokonał Olof Mellberg. Anglicy z piłkarskiego nieba trafili do piekła, ale bardzo szybko rozpoczęli drogę powrotną do raju.
W 65. minucie do remisu doprowadził Theo Wallcot. Potem doszło do wymiany ciosów, po której - używając tu terminu bokserskiego - piłkarze ze Skandynawii wylądowali na deskach. Wallcot urwał się na prawym skrzydle spod opieki obrońców i sprzed linii końcowej dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie na podanie czekał Danny Welbeck. 21-letni zawodnik Manchesteru United robiąc obrót trącił futbolówkę piętą i zmieścił ją tuż przy lewym słupku bramki Szwedów.
Ostatecznie Anglicy wygrali 3:2, co oznacza dla Szwedów koniec ich przygody z EURO 2012. Warto również dodać, iż jest to pierwsze w historii zwycięstwo wyspiarzy nad Szwedami w pojedynku o punkty.
Następne mecze w grupie D już 19 czerwca (wtorek):
Anglia - Ukraina, godz. 20.45
Szwecja - Francja, godz. 20.45