Upiekło mu się

2008-08-25 4:00

Kawa na Ławę z Piotrem Nurowskim (62 l.), prezesem PKOl

Przed igrzyskami zapowiadał, że jeśli Polacy wywalczą mniej niż 10 medali, poda się do dymisji. Niemal do samego końca musiał drżeć o posadę.

"Super Express": - Największe rozczarowania tych igrzysk?

Piotr Nurowski: - Zdecydowanie Marcin Dołęga. Na własne życzenie nie zdobył medalu. Nie może być samowolki. Trener sobie, on - sobie, bo chciał pobić jakiś rekord świata. Poza tym rozczarowali pływacy. Były jakieś lody, wanny z tlenem, a nie ma żadnego medalu. W szermierce i kajakarstwie udało się stanąć na podium, więc trudno mówić o rozczarowaniu, ale jest uczucie niedosytu. Beata Mikołajczyk, gdy jej gratulowałem, powiedziała, że ten medal uratował i mnie...

- Bo mówił pan o podaniu się do dymisji, jeśli będzie tu gorzej niż w Atenach.

- To był zabieg socjotechniczny, żeby zdjąć presję z trenerów i działaczy. I chyba nie był to najlepszy pomysł.

- Pozytywy?

- Ola Dawidowicz w kolarstwie górskim, Artur Noga na 110 metrów przez płotki, Anita Włodarczyk w rzucie młotem. Wszyscy mają po 20 lat. To nadzieje na Londyn. Niestety, takich nadziei jest niewiele. Oczywiście radość sprawili Majewski i Małachowski i "Rańda i jego banda" w wioślarstwie. No i Włoszczowska w kolarstwie górskim. Wspaniała dziewczyna i na dodatek ładna. Przygotowałem pieniądze na nagrody za 14 medali. Było ich mniej, dlatego dokładam po aucie złotym medalistom w wioślarstwie, chociaż samochody miały być tylko w konkurencjach indywidualnych.

Najnowsze