- Udało się. Pokonałem barierę 21 metrów, mam teraz pięć najlepszych rezultatów w Europie w tym roku. Dlatego zdecydowałem się wystąpić w mistrzostwach Europy (6-8 bm.). I deklaruję po męsku: mierzę w złoto - zapewnia "Super Express" mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.
"SE": - Czego brakowało, żeby wcześniej uporać się z granicą 21 metrów?
Tomasz Majewski: - Za bardzo chciałem tego rekordu i zbyt usztywniałem się w kole. Brakowało luzu w ruchach na rzutni.
- Na takie trudności przydatna byłaby urodziwa masażystka...
- Nie o to chodzi. Wtedy mógłbym rozluźnić się zanadto (śmiech). Ale byłem w dobrej formie i trzeba było tylko ten luz odnaleźć. Powiedzmy, że już odnalazłem.
- Siły chyba nie musiał pan odnajdywać, bo podobno pobił pan rekord życiowy w zarzucie sztangi na klatkę piersiową o 5 kilo. Teraz wynosi on 170 kg.
- To prawda. Na razie jestem bardziej zadowolony z sezonu halowego niż rok temu. Przed rokiem zdobyłem w hali na mistrzostwach Europy brąz, teraz musi być lepiej. Celuję w złoto.
Henryk Olszewski (trener Majewskiego):
- Nie przejmuję się tym, że Tomasz wciąż pcha bliżej niż podczas igrzysk w Pekinie (21,51 m). Poziom wyników trzeba dostosowywać do rangi zawodów. Jak będzie następna olimpiada, to Tomek znowu uzyska tyle, ile trzeba. W sprawdzianach siłowych wypada znakomicie.