Wiara w cuda i w blondynki

2004-08-21 0:30

Kiedy już wszystko się sypie, kiedy zawodzą szczegółowo zaprogramowane przez polskich trenerów systemy przygotowań do olimpijskich startów, a pech kąsa biało-czerwonych po łydkach - co nam, kibicom, pozostało? Chyba tylko wiara w cuda i lekkoatletyczne blondynki!

A zatem wierzymy, że w ten weekend startująca w eliminacjach 400 m Grażyna Prokopek (blondynka) urwie ze swego rekordu życiowego (51,34) parę ułamków sekundy i zostawi za sobą stado konkurentek. Wierzymy, że Aurelia Trywiańska (blondynka) przefrunie te swoje 100 m nad płotkami w tempie lepszym od jej dotychczasowego 12,73, tak, że nawet Gail Devers szczęka opadnie.

Po nich Anna Rogowska (blondynka) i Monika Pyrek (nie całkiem blond) odpalą swymi tyczkami tak, że pewne swego Rosjanki Isinbajewa i Fieofanowa zwątpią, a poprzeczka zawieszona blisko 5 m zadrży i nie spadnie.

Jak nam tak dobrze idzie, to uwierzmy jeszcze, że nasze maratonki Grażyna Syrek (blondynka) i Małgorzata Sobańska (nie, ale obiecała się utlenić) zlekceważą 38-stopniowy grecki upał i jak ruszą, to Etiopki wywieszą języki, Kenijki i Koreanki dostaną zadyszki, a Paula Radcliffe tak będzie kiwać głową, że... no nie, nie życzymy Pauli skręcenia niczego.

Polakom, jako nacji w przytłaczającej większości wierzącej, wiara w cuda przychodzi łatwiej niż innym narodom. Dlatego też podczas igrzysk reprezentacje innych krajów zbierają krążki garściami, a my - jak wyżej.

Najnowsze