Wysiadały mi hamulce

2008-08-25 4:00

Maja przeżyła na trasie chwile grozy.

W styczniu została magistrem matematyki. I jak sama przyznaje, z matematycznych wyliczeń wynikało, że o medal w Pekinie będzie trudno.

- Ale mama przepowiedziała mi, że będzie co najmniej srebro. No i proszę, sprawdziło się! - mówi Maja Włoszczowska (25 l.), wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie górskim.

- Obliczyła pani przed startem, jakie są szanse na podium?

- W ostatnich dwu latach byłam poza podium na najważniejszych imprezach, co było efektem pecha i błędów. Dlatego statystycznie te szanse były niewielkie. Na szczęście w matematyce oprócz statystyki jest jeszcze rachunek prawdopodobieństwa, według którego wszystko w zasadzie jest możliwe (śmiech).

- Ze względu na opady wyścig został przeniesiony na inny dzień i wcześniejszą godzinę. To było dla pani problemem?

- Zmiana pogody zmartwiła i mnie, i chyba wszystkie zawodniczki. Ja zdecydowanie wolę, gdy jest chłodniej, warunki błotniste, a tu mieliśmy potworny upał. Ale nie było źle. Nie wyspałam się tylko, pół nocy nie zmrużyłam oka. Ale już nieraz bardzo dobrze jeździłam po nieprzespanej nocy.

- Ta niedospana noc to z powodu nerwów?

- Trudno było uspokoić myśli. Próbowałam treningu relaksacyjnego, słuchałam muzyki. Trochę pomogło.

- A potem było śniadanie. Co jadła pani przed startem?

- Większość sportowców, także kolarzy, je makarony, ale ja ich nie lubię. Zjadłam musli, płatki, jogurt. Także banana i pieczywo. Taka bułka z bananem Małysza. Jeszcze odrobina miodu i efekt był piękny.

- A na trasie?

- Miałam rozcieńczone w bidonie napoje energetyzujące. Starałam się dużo pić, nawet gdy mi się nie chciało. Odwodnienie może bowiem na trasie zabić, następuje - jak my to mówimy - "odłączenie prądu" i można spaść z drugiego miejsca na dwunaste.

- Jaka była taktyka?

- Zacząć spokojnie. Starałam się nie szarżować siłami w upale i na zjazdach ruszać z pierwszej pozycji. Na pierwszej rundzie nie udało się i dwie zawodniczki mnie minęły, spadłam na czwarte miejsce po upadku Fullany. Potem już nie popełniałam tego błędu. Jechałam swoim tempem. Tak jak mówił trener "na 100 procent i żeby jeszcze dorzucić 2 procent na ostatnim okrążeniu".

- Wiedziała pani, jaka jest sytuacja na trasie?

- Wiedziałam, ile mam straty do Niemki. Ile przewagi nad rywalkami - nie. Ale starałam się skoncentrować na tym, co było przede mną. Cały czas byłam skoncentrowana. Nawet przez chwilę nie myślałam sobie: "O kurczę, jadę druga, ale jestem wspaniała". Wręcz przeciwnie, powtarzałam sobie: "Jest dobrze, ale spokojnie, skoncentruj się, nie schrzań tego!". Do ostatniego zjazdu nie myślałam o medalu. Starałam się tylko pamiętać o tym, żeby nie popełnić błędu, nie wywrócić się.

- Podobno miała pani problemy z hamulcami.

- Przy tym upale płyn hamulcowy się przegrzewał. Starałam się więc do końca ostrożnie zjeżdżać. Czasami wypadała mi klamka spod palców i jechałam bez hamulców. Rower nabierał wtedy dużej szybkości. Był lekki stres.

- Ma pani pomalowane paznokcie na biało-czerwono...

- To taki mój talizman na mistrzowskie imprezy, zawsze je tak maluję. Tu pomalowałam je najpierw trochę inaczej, ale mi się nie spodobało i wróciłam do starego malunku.

Najnowsze