W katowickim Spodku Jackiewicza - drugiego w historii polskiego zawodowego mistrza Europy - czeka jutro pojedynek ze słowackim pretendentem Janem Zaveckiem (32 l.). Żeby uzyskać przepisowy limit wagi półśredniej 66,7 kg, Polak musiał się sporo napracować.
- Jak zwykle się zapuściłem i ważyłem 75 kilo - opowiada. - Nie jestem w stanie wytrzymać bez słodyczy, ale kiedy nadchodzi walka, podchodzę do sprawy poważnie. Teraz waga pokazuje 67 kg, bo od miesiąca byłem na odwyku - mówi Jackiewicz, któremu trudno się uwolnić od słodkości, skoro z zawodu jest... cukiernikiem. - Z zawodu i z zamiłowania - podkreśla. - Po walce znowu będę się obżerał bez opamiętania.
Mistrz Europy jest pewny swego.
- Nie chcę się chwalić, ale wygram tę walkę, bo wiem, że jestem doskonale przygotowany, czuję się mocniejszy, szybszy i bardziej zdecydowany niż poprzednim razem - wylicza "Braveheart".
- Wszystko mam ułożone w głowie. Słowak to solidna firma, ma ciężkie łapska, potrafi walić nieczysto nasadami, ale dam sobie z nim radę - dodaje Jackiewicz.
Zrobił furorę, gdy podczas poprzedniej gali, w której odebrał pas EBU faworyzowanemu Jacksonowi Bonsu, oświadczył się w ringu narzeczonej Marcie. Co szykuje w Spodku?
- Na pewno nie zerwę zaręczyn - śmieje się nasz bokser. - W lipcu bierzemy ślub.