- Jeśli nie wygramy z Nową Zelandią, możemy się pakować i wracać do domu - ostrzegał przed spotkaniem Jan Mucha (28 l.), bramkarz Legii i reprezentacji Słowacji. W feralnej ostatniej akcji meczu Mucha nic nie mógł zrobić, wcześniej nie miał nic do roboty.
Słowacy sami są sobie winni. Po golu, którego w 50. minucie (z minimalnego spalonego) zdobył Vittek, zupełnie przestali grać. Czekali na swojej połowie na akcje rywali i próbowali grać z kontry. Pożytku z tego nie było żadnego, a zemściło się w końcówce.
- Jestem dumny z moich piłkarzy, że walczyli do ostatniego gwizdka sędziego - mówi Ricki Herbert, trener Nowej Zelandii. Vladimir Weiss nie może tego powiedzieć o swoich podopiecznych...