Od maja bolał go wskazujący palec prawej ręki. Niedawno przestał, a opuchlizna zeszła dzięki trafionej nareszcie terapii. Ale przez ponad miesiąc bardzo rzadko rzucał dyskiem, przez co technika rzutu się rozregulowała.
- Zamiast tysiąca rzutów na treningach i zawodach oddałem w tym okresie około stu - oblicza wicemistrz olimpijski. - Mam braki techniczne. Ale cieszę się, że po raz pierwszy od dawna mogłem rzucać bez opatrunku znieczulającego na palcu, a tylko z plastrem - dodaje wicemistrz olimpijski.
Trener Witold Suski uważał, że w mistrzostwach Polski jego podopieczny powinien uzyskać choćby 66 m, aby był sens startować w Berlinie (to wynik na poziomie czołowej dziesiątki świata w br.). "Machałek" uzyskał w Bydgoszczy 64,15 m.
- Sam podjąłem decyzję, że wystartuję. Nie po to zasuwałem osiem miesięcy, żeby teraz rezygnować z głównej imprezy - deklaruje nasz najlepszy dyskobol. - Od tygodnia rzucam już dyskiem normalnie. Trener uważa, że nie jestem gotowy, by walczyć o złoto, a ja uważam, że jestem gotów walczyć o podium. Wiem, że muszę "się poskładać" technicznie, ale fizycznie jestem przygotowany. Liczę się i z porażką, i z tym, że osiągnę nawet "kosmiczny" wynik. Przecież to jest sport.
Małachowski mieszka i trenuje w Warszawie, ale zatrudniony jest w wojsku we Wrocławiu jako starszy szeregowy. Reprezentuje WKS Śląsk Wrocław.
- Miesiąc temu, czyli wtedy, gdy bolał mnie palec, zdawałem w wojsku egzamin z WF-u. Musiałem podciągać się na drążku i biegać. Zdałem na piątkę. To dobry prognostyk - mówi z wiarą.