Tylko z powodu słabszego strzelania nie jest znów liderem Pucharu Świata w biatlonie. Ale Tomasz Sikora (36 l.) nie przejmuje się pudłami.
- Przede wszystkim cieszę się, że utrzymuję dobrą formę biegową - podkreśla w rozmowie z "Super Expressem" Sikora. - Te niecelne strzały w ten weekend w Anterselvie wynikły zresztą z mojego niemądrego zachowania. W sobotę, w pierwszej serii, nie zrobiłem korekty celowania, gdy zmienił się wiatr. A w niedzielę przed ostatnim strzałem powinienem był wziąć jeden oddech więcej. Tak czy inaczej: "widziałem" te błędy. Myślę, że będzie lepiej, a właściwie wiem to.
- Czy to znaczy, że teraz główny nacisk w treningu położony pan teraz na strzelanie?
- Tak. I nie chodzi tutaj o liczbę strzałów, która zresztą w kolejnych latach jest podobna: osiem tysięcy rocznie. Chodzi o takie ich dopracowanie, żeby każdy strzał na treningu był tak wykonywany, jakby to były zawody.
- Nie pluje pan sobie w brodę, że nie odzyskał pan pozycji lidera Pucharu Świata?
- Absolutnie nie. Może to nawet i lepiej. W zwykłej kamizelce będzie mi lżej... psychicznie niż w żółtej koszulce lidera
- Wie pan, że czołowy piłkarz Europy Łukasz Podolski zadeklarował w naszej gazecie, że kibicuje panu?
- To bardzo miłe. Ja sam bardzo lubię piłkę nożną, ale grałem głównie jako bramkarz.
- A gdyby przyszło panu bronić bramki przed strzałami Podolskiego?
- Stres byłby ogromny. Żebym je obronił, musiałyby chyba strzelać zza połowy boiska (śmiech). No, może z trzydziestu metrów.