Jeden z największych kościołów w Warszawie - Świętego Floriana na Pradze, nie był w stanie pomieścić byłych, obecnych i przyszłych gwiazd polskiego sportu, działaczy, kibiców, przyjaciół i znajomych Piotra. Przyszły tysiące osób, wśród nich kilkudziesięciu polskich medalistów olimpijskich, od tych już trochę zapomnianych przez kibiców: Wojciecha Zabłockiego, Zbigniewa Pietrzykowskiego, Mieczysława Nowickiego, Józefa Grudnia... po tych błyszczących teraz - Tomasza Majewskiego (który był chorążym pocztu sztandarowego), Anitę Włodarczyk... Zjawili się były prezydent Aleksander Kwaśniewski i były kandydat na prezydenta Andrzej Lepper, tłumy sportowców, kibiców, działaczy.
Przeczytaj koniecznie: Piotr Nurowski: Prezes, co sam boba nosił (ZDJĘCIA!)
- Był ministrantem, człowiekiem wiary niemanifestowanej. Gdy w środę popielcową na igrzyskach w Vancouver odprawiałem mszę, Piotr czytał Ewangelię. Potem posypałem Mu głowę popiołem i wypowiedziałem słowa: "Prochem jesteś, w proch się obrócisz". Nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko. 20 czerwca miałem z biskupem Tadeuszem Płoskim (też zginął w katastrofie - przyp. red.) odprawiać mszę z okazji rocznicy Jego ślubu. Był dobrym człowiekiem - wspominał prowadzący nabożeństwo biskup Marian Florczyk.
Przeczytaj koniecznie: Piotr Nurowski nie żyje - biografia prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego
Piotr Nurowski spoczął na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Mówi się "poszedł na wieczny spoczynek". Jak znam Piotra, to to określenie nie odnosi się do Niego, bo On nie potrafił spokojnie usiedzieć. Na pewno już w niebie działa, organizuje PKOl, powołał do niego Kazia Górskiego, Władka Komara, Tadzia Ślusarskiego, Huberta Wagnera, rzecznikiem prasowym mianował Rysia Starzyńskiego... Może załatwia już sponsorów dla polskich sportowców.