- Wszyscy zachodzą w głowę, jak to się stało, że gracz, którego sam pan "wymyślił" na pozycję atakującego, stracił pańskie zaufanie.
- Przed Memoriałem Wagnera chciałem mieć jasną sytuację personalną. Każda tego typu decyzja jest wyjątkowo trudna, ale jestem od tego, żeby podejmować takie wybory. Po turnieju w Serbii przemyślałem sprawę jeszcze raz i zdecydowałem się podziękować Zibiemu. Nie wiem, skąd wersja, że podjąłem decyzję przed wyjazdem do Belgradu. To ciężka chwila i dla niego, i dla mnie. Przecież sporo pracy kosztowało mnie przestawienie Bartmana na pozycję atakującego, a on zaufał mojej wizji. W tym momencie sezonu uznałem jednak, że to najwłaściwsze wyjście dla dobra zespołu. Patrzę w przyszłość, a nie za siebie. Żeby było jasne: przyszłość Zibiego jako atakującego jest otwarta, tu się nic nie zmienia.
- Czy na pewno chodzi o powody czysto sportowe? Nie było żadnego konfliktu w drużynie?
- Po odsunięciu Ignaczaka ktoś napisał, że to z powodu alkoholu. Teraz słyszę, że ktoś nie oglądał co prawda meczów w Serbii, ale zobaczył jakieś zdjęcie dowodzące złej atmosfery w zespole. To niewiarygodne, co można sobie ubzdurać. W Polsce zawsze będą takie spekulacje, przyzwyczaiłem się do tego.
- Czyli Bartman był po prostu najsłabszym z trzech atakujących, jakich pan miał w tej chwili do dyspozycji, i dlatego stracił miejsce w kadrze?
- Nie był w formie, nie grał dobrze i nie widziałem poprawy. To jest właściwe i jedyne wytłumaczenie. Lubię Zibiego, to inteligentny chłopak, dogadujemy się dobrze, on mówi przecież po włosku. Przyznaję, że niełatwo było komunikować mu takie wieści. W pewnym momencie powiedziałem mu szczerze: "Zibi, nie mogę ci już w żaden sposób pomóc. Starałem się to robić przez cały sezon, ale dłużej nie jestem w stanie". Dlatego szukałem alternatywy i postanowiłem dać szansę nowemu siatkarzowi. Stąd decyzja o zabraniu Grzegorza Boćka na mistrzostwa. Nie mogłem zrobić tak jak to uczyniono w Rzeszowie, gdzie przez jakiś czas Bartman wchodził z ławki, a potem zagrał dobrze w ostatniej fazie sezonu. Na takie eksperymenty nie mam w kadrze czasu.