Dzień po powrocie z Londynu Włoch i prezes PZPS Mirosław Przedpełski (61 l.) podkreślili, że przyczyny porażki tkwiły przede wszystkim w głowach zawodników.
- Po sukcesie w Lidze Światowej wszyscy powiesili im na szyjach złoto olimpijskie. Nie zawsze można wytrzymać taką presję - przyznał szef związku, który przed igrzyskami obiecał sukcesy biało-czerwonych.
- Kiedy zdobyliśmy złoto w Lidze Światowej i przyjechaliśmy z medalem do Polski, to z każdym dniem zaczął on nam coraz bardziej ciążyć - tłumaczy Anastasi. - Oczekiwania zrobiły się ogromne. Tymczasem prym w mojej drużynie wiodą młodzi ludzie i oni nie poradzili sobie z odpowiedzialnością. Ich głowy nie wytrzymały tego ciśnienia. Niepowodzenie olimpijskie jest ceną, jaką zapłaciliśmy za sukces w Lidze Światowej.
Szkoleniowiec biało-czerwonych kategorycznie zaprzeczył, by w drużynie doszło do zgrzytów i kłótni.
- Nic takiego nie miało miejsca - powtarzał. I nie chciał się rozwodzić nad tym, czy należało odpuścić komercyjną imprezę, by lepiej przygotować się do igrzysk, ani nad tym, że medale w Londynie zdobyły wyłącznie drużyny, które nie odegrały żadnej roli w LŚ 2012.
- Nie wyobrażam sobie, by nie grać o zwycięstwo, robiłem to zawsze, niezależnie od tego, jakie godło miałem na koszulce. Nie umiałbym powiedzieć chłopakom, żeby odpuszczali, skoro na mecze i turnieje przychodzi po kilka tysięcy naszych kibiców. Oczywiście, nie da się wygrać wszystkiego, ale trzeba do tego dążyć - dodał włoski trener, który myśli o kolejnych celach kadry. W 2013 r. Polska i Dania organizują mistrzostwa Europy, a rok później nasz kraj będzie gospodarzem mistrzostw świata.
- Mistrzostwa świata to teraz nasz główny cel. Mam ważny kontrakt z polską federacją i wielką motywację. Zamierzam doprowadzić drużynę do kolejnych sukcesów - zapowiada Anastasi.