Siatkówka, Serie A, liga włoska, Bartosz Bednorz, Modena

i

Autor: CEV Tak atakuje Bartosz Bednorz, polski siatkarz włoskiej Modeny

Bartosz Bednorz dla "SE" o ofertach z topowych klubów: Twardo stąpam po ziemi, nie odlatuję i nie zamierzam [WYWIAD]

2020-02-09 14:00

– Mam na stole oferty topowych drużyn włoskich i rosyjskich. Bardzo mnie cieszy, że mimo młodego wieku doszedłem do momentu, w którym mogę wybierać spośród propozycji z najlepszych klubów na świecie – mówi „Super Expressowi” polski przyjmujący Leo Shoes Modena Bartosz Bednorz. Nasz siatkarz z dnia na dzień stał się najgorętszym nazwiskiem na transferowym rynku najlepszej ligi świata. Kapitalny sezon sprawia, że znalazł się na czele listy życzeń rosyjskiego potentata Zenita Kazań. Według włoskich mediów, Rosjanie mieli zaproponować Bednorzowi niebotyczną kwotę 900 tysięcy euro za sezon.

„Super Express”: – Po pierwszym roku we lidze włoskiej mówiłeś o kroku naprzód. Dzisiaj, gdy jesteś liderem czołowej drużyny Serie A, oglądamy już chyba wielki skok?

Bartosz Bednorz: – Każdego dnia chcę się stawać lepszą wersją siebie. Cieszę się, że wszystko wychodzi super, do tego jest zdrowie, o resztę sam zadbam. Jestem we wspaniałym miejscu, w którym mam wokół siebie świetnych ludzi, a to sprawia, że nie przejmuję się niczym, tylko skupiam się na siatkówce. To mi daje radość, a jak widać są też wyniki, sprawiam frajdę ludziom, dostaję sporo wiadomości i głosów wsparcia. Modena to najbardziej utytułowany klub w Italii i każdy marzy, żeby tu grać, kibice znają się na siatkówce i żyją z drużyną. Naprawdę bardzo przeżywają porażki, ale też kapitalnie dopingują i prowadzą nas do zwycięstw. A jeśli chodzi o skład, to mimo że w moim klubie jest wiele gwiazd z różnych reprezentacji, udało się wszystko skleić w jedność. Na boisku widać naszą więź, radość z gry i chęć walki do ostatniej piłki.

– Po wygranych meczach jeździsz po Modenie za darmo taksówkami i jesz bez płacenia w restauracjach?

– To się zdarza nawet gdy nie wygrywamy. Wystarczy, że robimy na boisku co się da, bo kibice tutaj doceniają, kiedy oddaje się serducho klubowi. Nie wiem czy jest gdzieś we Włoszech drugie miejsce z taką atmosferą do grania. Gdziekolwiek pójdę w Modenie, zawsze ktoś się przywita, pozdrowi, porozmawia. Nie ukrywam, że często słyszę od Włochów miłe określenie „Grande Benji”. To mi daje kopa do jeszcze cięższej pracy.

– Tempo, w jakim osiągnąłeś obecną pozycję w lidze włoskiej, samego cię zaskoczyło?

– Przychodząc do Modeny, wiedziałem z kim mam walczyć o miejsce w składzie, ale od początku musiałem być pewny siebie. Chodzi o zdrową pewność siebie, a nie przekonanie, że od razu mam grać w szóstce. Nie miało znaczenia, czy sukcesy przyjdą wcześniej czy później, po prostu czułem, że mogę je tu osiągnąć. Wielu ludzi w kraju nie wierzyło, że coś we Włoszech zdziałam. Chciałem osiągnąć cel nie po to, by udowadniać coś komuś, lecz sobie. Musiałem zdobyć pewność, że nie okłamywałem siebie, gdy powtarzałem wielokrotnie w duchu, że na pewno mi się uda. I udało się. A przy okazji zaskoczyłem kilka osób w Polsce.

Siatkówka, Serie A, liga włoska, Bartosz Bednorz, Modena

i

Autor: CEV Bartosz Bednorz, polski siatkarz włoskiej Modeny (z lewej obok trenera Andrei Gianiego), z kolegami z zespołu

– No i zaczęli się bić o ciebie giganci światowej siatkówki. To prawda, że twoim następnym klubem będzie Zenit Kazań?

– Nowego kontraktu jeszcze nie podpisałem. Mam na stole oferty topowych drużyn włoskich i rosyjskich. Bardzo mnie cieszy, że mimo młodego wieku doszedłem do momentu, w którym mogę wybierać spośród propozycji z najlepszych klubów na świecie. To mnie jeszcze bardziej nakręca i zapewniam, że twardo stąpam po ziemi. Nigdzie nie odlatuję i nie zamierzam. Na razie jednak nie chcę tego wyboru stawiać przed celami, jakie mam do zrealizowania w tym sezonie, czyli zdobyciem Pucharu Włoch, Pucharu CEV i scudetto. Nawet gdybym miał wyjechać z Włoch, to nie będzie to na zawsze, zamierzam wrócić.

– Zmieniając klub, patrzysz najpierw na poziom sportowy i możliwość rozwoju, a potem na finanse, w tej kolejności?

– W każdym miejscu najważniejszy dla mnie jest poziom siatkarski. I jeżeli miałby to być któryś gigant rosyjski, to będzie to jeden z najbogatszych klubów na świecie, ale również jeden z najsilniejszych. Chcę iść stale do przodu pod względem sportowym, a jeśli pieniądze idą z tym w parze, to wypada się z tego tylko cieszyć. One nie są nieważne w naszej pracy, która polega przecież na zostawianiu dużej ilości zdrowia na parkiecie. Kariera nie trwa wiecznie, chcemy też zarabiać i zapewnić sobie spokojną przyszłość. Każdy, kto twierdzi, że strona finansowa jest nieważna, nie mówi prawdy. Choć nie znaczy to wcale, że przyjąłbym każdą niebotyczną ofertę, na przykład z Kataru, żeby grać za wielkie pieniądze w słabej lidze.

– W ubiegłym roku przeżyłeś rozczarowanie, gdy Vital Heynen nie zabrał cię na kwalifikacje olimpijskie, mistrzostwa Europy i Puchar Świata. Wielu uznało, że pewnie był między wami jakiś spór. Dzisiaj obie strony mówią, że wszystko jest w porządku. Musieliście sobie coś wyjaśnić z selekcjonerem?

– Spór był pompowany medialnie. Nigdy nie miałem nic do trenera, nie wchodziłem w żadne konflikty, bo mi to w życiu nie jest potrzebne. Staram się wykonywać swoją robotę, iść wyznaczoną ścieżką, nieważne czy pada deszcz, czy świeci słońce. Zapomniałem o tym, cieszę się, że temat ucichł. Trener podjął pewne decyzje, po czym sam powiedział, że rozumie moją sportową złość. Wtedy trochę bolało, ale takie jest życie. Jak widać, dalej pracuję, normalnie rozmawiamy z selekcjonerem, a ja sam idę w dobrym kierunku. Poprzedni mój rozdział w reprezentacji jest zamknięty, otwieramy nową kartę, przed nami rok olimpijski. Moim marzeniem jest wyjazd na drugie igrzyska w życiu, by tym razem zdobyć coś z reprezentacją. O tym czy pojadę do Tokio, zadecyduje trener. Ja nie mogę zrobić nic więcej niż robię teraz. Jeśli pojawię się w szerokim składzie, będę zadowolony, a jeżeli będzie mi dane znaleźć się w dwunastce, to kolejny cel zostanie osiągnięty. Spokojnie czekam.

Najnowsze