Od blisko sześciu lat Polacy występujący w kadrze nosili argentyńskie jarzmo. Najpierw nakładał je naszym zawodnikom bezwzględny Raul Lozano.
To, że doprowadził drużynę do wicemistrzostwa świata tylko w niewielkim stopniu usprawiedliwiało ponury fakt, że zagrodził drogę do sukcesów wybitnym polskim szkoleniowcom.
Wprawdzie ci polscy szkoleniowcy od czasów Jurka Wagnera nie byli w stanie w żadnej prestiżowej imprezie wygrać niczego, ale potencjał ich ambicji był ogromny.
Kiedy Lozano udało się PZPS w zbożnym trudzie wypchnąć w roku 2008 za zachodnią granicę, by szkolił Niemców, jego miejsce zajął kolejny Argentyńczyk.
Jego obecność na tak eksponowanym stanowisku, próbowano uzasadniać mistrzostwem Europy 2009, ale każdy widział, że Polak potrafiłby lepiej. No i wreszcie mundial w Italii dostarczył wystarczającego powodu...
A teraz czekamy na pasmo sukcesów polskiej myśli szkoleniowej.