Od dłuższego czasu było wiadomo, że początek września w Polsce będzie stał pod znakiem siatkówki i piłki nożnej. Podopieczni Nikoli Grbicia walczą o medal mistrzostw Europy, a piłkarze Fernando Santosa starają się odkupić winy w eliminacjach do Euro 2024. Do czwartkowego meczu z Wyspami Owczymi ta równoczesna rywalizacja była dla kibiców nieodczuwalna - siatkarze ostatni mecz fazy grupowej rozegrali w środę, a po nim mają kilka dni wolnego. Już przed turniejem było wiadomo, że spotkanie 1/8 finału zagrają w sobotę lub niedzielę i tu pojawiała się niewiadoma - czy przypadkiem ich starcie nie będzie kolidowało z meczem piłkarzy Albania - Polska? Możliwości, by tego uniknąć było wiele, ale rzeczywistość okazała się bezlitosna i kibiców czeka spory dylemat.
Czarny scenariusz dla polskich kibiców się ziścił
Mecz Albania - Polska od dawna był zaplanowany na niedzielę, 10 września, o godzinie 20:45. W związku z tym mecz siatkarzy w 1/8 finału ME najbardziej odpowiadałby kibicom w sobotę lub w niedzielę o 18:00. Jedynym kolidującym terminem był ten niedzielny o 21:00 i właśnie o tej porze rozpocznie się spotkanie Polska - Belgia. Oznacza to, że wielu kibiców stanie przed dylematem, którą reprezentację śledzić. Podopieczni Nikoli Grbicia będą walczyć o ćwierćfinał ME, z kolei piłkarze Fernando Santosa zagrają arcyważny mecz, który może decydować o ich losach w eliminacjach.
Piłka nożna i siatkówka to od lat bez wątpienia dwie najpopularniejsze dyscypliny sportu w Polsce, wobec czego konieczność dzielenia uwagi na dwa mecze jednocześnie z pewnością jest problematyczna. Na szczęście technologia rozwinęła się na tyle, że możliwe jest śledzenie dwóch transmisji jednocześnie, np. za pomocą telewizora i laptopa. Pozostaje wierzyć w to, że mimo komplikacji, wsparcie kibiców pomoże wygrać ważne mecze zarówno siatkarzom, jak i piłkarzom.