Najchętniej pozostawałby w cieniu starszego kolegi, ale trzecie miejsce reprezentacji Polski to także jego sukces i od tego nie ucieknie. Mistrzostwa Europy w roli zastępcy głównego trenera zaczął może niefortunnie, ale jak się okazało, świetnie skończył. "Panowie!" - zwrócił się podczas jednej z przerw do reprezentantek Polski.
Makowski to siatkarz z powołania, a trener i... stolarz z zawodu (ukończył zespół szkół drzewnych w Bydgoszczy). Jako zawodnik próbował sił w bydgoskim Chemiku, przez chwilę był w AZS Słupsk, ale karierę zawodniczą zakończył wcześnie.
- Miałem 23 lata, grałem na kilku pozycjach, bo wtedy nie było specjalizacji. Nie wszystko układało się dobrze w klubie i postanowiłem dać sobie spokój - opowiada. Ma żonę Iwonę, byłą siatkarkę, i dwoje dzieci - córkę Olę i syna Michała - które też myślą o siatkarskiej karierze. W klasie sportowej jako nauczyciel prowadzi w każdy poniedziałek o godz. 7.15 zajęcia z szóstoklasistkami, ale na co dzień od 5 lat jest pierwszym szkoleniowcem siatkarek Centrostalu Bydgoszcz.
Kiedy zaczynał się mecz z Belgią - pierwszy w ME bez Matlaka na ławce - drugi trener nie usiadł na jego krześle. - Moje miejsce jest obok i tam pozostanę. To jego zespół, on zbierał zawodniczki, on to poukładał - podkreślał bez przerwy. I do końca turnieju na każdym kroku powtarzał, że jest tu tylko na chwilę.
Gdy na forach internetowych zaczęły się docinki, że robi karierę kosztem opiekującego się chorą żoną Matlaka, odparował: - Trzeba być idiotą, żeby tak myśleć. Nie będę budował swojej pozycji na czyimś nieszczęściu. Wszystkie zwycięstwa dedykujemy Jurkowi i jego żonie.
Tak jak reszta zespołu, podczas dekoracji brązowymi medalami założył koszulkę z napisem "Dla Joanny i Jurka". - To jego medal - skomentował Makowski.
W czasie meczów wygląda na spokojnego, mało impulsywnego, ale widać, że ma świetny kontakt z zawodniczkami i czujnie reaguje na wydarzenia na parkiecie. Siatkarki przytaczały przedmeczowe opowieści Makowskiego, między innymi o kredkach, których nie da się złamać, jeśli jest ich dwanaście, a nie jedna.
- Bo siłą reprezentacji Polski jest zespołowość, a przecież współpracujemy w tym gronie zaledwie cztery miesiące - przypomina Makowski. - Tymczasem dziewczyny wiele razy w mistrzostwach pokazały serce, charakter i sportową złość, wbrew wielu podpowiadaczom. No i stworzyły świetną atmosferę.
- Musimy podziękować trenerowi Makowskiemu, bo wykonał kawał dobrej roboty - stwierdza kapitan reprezentacji Anna Barańska (25 l.). - Przed tym zespołem jest przyszłość.