Rok temu Polak też wygrał LM, ale wówczas jedynie w roli rezerwowego włoskiej drużyny. Tym razem w Łodzi mógł przeżyć triumf już jako gracz podstawowego składu. Trentino przeszło imprezę w łódzkiej Arenie jak burza. W półfinale co prawda nieoczekiwanie oddało seta najsłabszemu w stawce słoweńskiemu Bledowi, ale w meczu finałowym z Dynamem Moskwa nie pozostawiło rywalowi najmniejszych złudzeń. - Spodziewałem się, że Rosjanie w pewnym momencie pękną, ale okazało się, że pękli już na początku - skomentował Łukasz.
Rosjanie, którzy dzień wcześniej nie dali w półfinale szans Skrze Bełchatów, wyglądali przy siatkarzach z Trydentu jak ubodzy krewni. Wyszli na parkiet jak na ścięcie i nie stworzyli żadnego zagrożenia. Żygadło i jego koledzy wygrali 3:0. I nikt już nie nazywa Polaka zmiennikiem kontuzjowanego Brazylijczyka Raphaela.
- Kiedy on doznał urazu, niektórzy uważali, że nie dam sobie rady. Mówią o mnie "rezerwowy", ale nasza drużyna nie istnieje bez choćby jednego gracza - przekonywał szczęśliwy Żygadło po odebraniu w Łodzi złotego medalu i wzniesieniu pucharu. - Każdy jest potrzebny, to komfortowa sytuacja. I wiedziałem, że podołam, aż sam się dziwiłem, że jestem taki spokojny. "To jest twój finał" - powiedział mi przed meczem o złoto trener Stojczew. To były bardzo ważne słowa.
Żygadło po ubiegłorocznym zwycięstwie w LM... nie znalazł miejsca w reprezentacji Polski budowanej przez trenera Daniela Castellaniego. W tym sezonie Argentyńczyk już w grudniu zapowiedział powołanie rozgrywającego Trentino i Łukasz ma szansę odegrać ważną rolę w kadrze przygotowującej się do mistrzostw świata we Włoszech.
- Chcę pomóc reprezentacji, doszedłem do wysokiego poziomu i mam nadzieję go utrzymać - zapowiada.