W finale olimpijskich kwalifikacji w Ankarze Polki uległy gładko Turczynkom 0:3. Przepustkę na igrzyska dostały tylko triumfatorki. - Dziewczyny się spięły i zagrały najgorszy mecz w turnieju, zresztą podobnie jak rywalki. Gdyby nasze wygrały pierwszego seta, a przecież prowadziły 21:19, wszystko mogło się potoczyć inaczej - mówi nam Niemczyk, który mimo porażki jest pełen uznania dla występu reprezentacji Polski i pracy szkoleniowca.
- Świderek zrobił bardzo dużo, przede wszystkim wreszcie poukładał zespół - analizuje Niemczyk. - To jego poprzednicy Jerzy Matlak i Marco Bonitta są odpowiedzialni za rozpierduchę w kadrze. Obaj tylko rozwalali drużynę, a teraz w krótkim czasie obecny trener musiał to posklejać.
Niemczyk przypomina sytuacje, które rozbiły ducha drużyny narodowej. - Matlak pogonił z kadry Skorupę i Skowrońską, tymczasem Świderek uznał, że one są niezbędne. Wszyscy zobaczyli, co znaczą te dwie dziewczyny. Poza tym jak widać Ania Werblińska mogła grać z Kasią Skowrońską, nikt się z nikim nie kłócił. To efekt pracy trenerskiej. Nie tej, którą widzimy na parkiecie, ale wielu działań i przygotowań pozasportowych, które tak naprawdę trwają 24 godziny na dobę. Trener musi mieć charyzmę, by dziewczyny chciały za nim iść w ogień - dodaje twórca sukcesów "Złotek".
Przed zespołem, który w minimistrzostwach Europy - jak nazwano tureckie kwalifikacje - zajął drugie miejsce, musi być przyszłość. - Nasz zespół potrzebuje na lewym ataku ze dwie, trzy "wieże", które będą łączyły silne zbicia z dobrym przyjęciem. Na razie jest problem z odbiorem zagrywki i atakiem z wysokich piłek, ale takie siatkarki, jak Kinga Kasprzak, Iza Żebrowska czy Anna Podolec powinny być ustawianie właśnie w tym kierunku. Ten zespół może jeszcze wiele razy zabłysnąć - przekonuje Niemczyk.