Wyszli na boisko i „rozsypali się” po stracie czterech punktów z rzędu. Przez półtora seta na boisku po stronie polskiej był tylko jeden zawodnik grający na normalnym poziomie, Sebastian Świderski. Reszta partoliła na potęgę, a w tej dziedzinie szczególnie wyróżniał się kapitan Piotr Gruszka i rozgrywający Łukasz Żegadło. Rozluźnieni i grający w myśl zasady „nie mamy nic do stracenia, a wszystko do zyskania” Belgowie zdobywali punkt po punkcie.
Kryzys udało się nieco zmniejszyć dopiero w połowie drugiej partii, gdy Gruszka powędrował na ławkę, na boisku pojawiły się "młode wilki" Zbyszek Bartman i Bartek Kurek, a za rozgrywanie zabrał się Paweł Woicki.Wygraliśmy drugiego seta, by prowadząc 5 punktami w trzecim, oddać go Belgom niemal bez walki. W czwarty ograliśmy rywali w miarę swobodnie, w piątym znów nasi zgubili to co na chwilę znaleźli.
Pożegnanie Raula Lozano, człowieka, który podniósł polska siatkówkę wyżej niż wszyscy inni trenerzy poza Hubertem Wagnerem, wypadło marnie.Może dlatego, że o pożegnanie chodziło?