"Super Express": - PZPS nie przedłużył jednak z panem kontraktu. Mocno pan rozczarowany?
Raul Lozano: - Nie, w ogóle! Można się było spodziewać, że mecz z Belgią był moim ostatnim. A tak naprawdę to tuż po olimpiadzie czuło się, że to koniec. Odchodzę, ale nie mam żalu. To były dla mnie cztery piękne lata. W każdej pracy przychodzi taki moment, że koło się zamyka. I tak się właśnie stało ze mną. Teraz będę mógł się nacieszyć rodziną. Przez pierwszy rok pracy w Polsce spędziłem tu 9 miesięcy, w drugim roku 11 miesięcy, w trzecim 9,5, a w czwartym 7. To oznacza, że rodzina prawie mnie nie widziała.
- Ma pan jakieś propozycje?
- Pracę oferują mi Niemcy, Bułgaria, Hiszpania, Iran i Japonia. Kusi mnie podjęcie nowego wyzwania. Z Hiszpanią już pracowałem, a Niemcy i Bułgaria przypominałyby mi to, co robiłem w Polsce. Może więc Iran lub Japonia? To byłoby coś całkiem nowego.
- Największy pański sukces z Polską to...
- Pewnie wszyscy powiedzą tak: jedyny sukces Lozano to wicemistrzostwo świata. A ja patrzę na to inaczej. Za największe osiągnięcie uważam to, że przez te cztery lata walczyliśmy jak równy z równym z najlepszymi zespołami na świecie. Poza Brazylią, potrafiliśmy wygrać z każdym. Cieszę się, że większość moich siatkarzy potrafiła utrzymać się na światowym poziomie. Świderski grał kapitalnie, Zagumny zebrał kilka cennych wyróżnień, świeżą krew wnieśli Wlazły i Winiarski. Kadziewicz zrobił kapitalną robotę, to samo Gruszka, wzorowy kapitan. Wymieniać mógłbym bardzo długo.
- Najtrudniejszy moment w ciągu tych czterech lat?
- Śmierć Arka Gołasia. Tego chłopaka już nigdy nie da się zastąpić. Serce po jego stracie krwawi mi do dzisiaj. A co do samych meczów i imprez, to najbardziej zabolała ostatnia piłka w meczu z Włochami na igrzyskach. W tym momencie wiadomo było, że coś się właśnie skończyło. A przecież każdy widział, jak bardzo nam zależało, aby stanąć na olimpijskim podium.
- Nie ze wszystkimi w Polsce było panu po drodze...
- Nie przesadzajmy. 2-3 byłych trenerów zaciekle mnie atakowało, ale głównym powodem ich frustracji było to, że nie mają pracy. A jak ktoś nie pracuje, to zajmuje się krytyką innych.
- Polska publiczność?
- Najlepsza na świecie.
- Największy pański błąd?
- To, że nie nauczyłem się języka polskiego. Przez to i mnie, i Polakom w pewnych sytuacjach było trudniej.
- Jaka będzie przyszłość polskiej siatkówki?
- Jeśli nie popełni się błędów, to super. Polska ma wszystko, aby przez lata być w ścisłej światowej czołówce. Przecież to tu odbędą się mistrzostwa świata 2014. Niby to odległa data, ale przygotowywać trzeba się już teraz. Nie zaśpijcie, nie zepsujcie tego wszystkiego!
Pod skrzydłami Lozano
2005 Zespół awansuje do finałowego turnieju Ligi Światowej w Belgradzie, ale przegrywa w półfinale i zajmuje 4. miejsce. Lozano pokazuje charakter, odsuwając z zespołu trzech kadrowiczów, którzy balowali podczas zgrupowania. W mistrzostwach Europy Polska jest piąta.
2006 Nie ma sukcesu w LŚ (7. miejsce), ale pod koniec roku Polacy przechodzą jak burza przez mistrzostwa świata w Japonii. Zostają zatrzymani dopiero w finale przez Brazylię.
2007 Rok wielkich oczekiwań i jeszcze większych rozczarowań. W finale LŚ w Katowicach 4. miejsce Polski pozostawiło niedosyt, a czary goryczy dopełnia klęska w ME w Moskwie (11. pozycja).
2008 Nie zdobywamy awansu do Pekinu z turnieju kontynentalnego w Izmirze, trzeba czekać do majowej imprezy w Portugalii, którą wygrywamy. Po drodze są kompromitujące wpadki ze słabeuszami w kwalifikacjach ME. Na igrzyskach gramy dobrze, ale znowu nie ma sukcesu - zamiast półfinału tylko 5. miejsce. W barażowych meczach z Belgami zapewniamy sobie - po bardzo słabej grze - awans do ME 2009.