Tegoroczne mistrzostwa Europy odbywają się w aż czterech krajach. Polacy mieli to szczęście, że wszystkie dotychczasowe mecze rozgrywali w miejscowościach położonych nieopodal siebie. To szczęście skończyło się wraz z awansem do półfinału. Biało-czerwoni, aby walczyć o finał turnieju musieli udać się aż do Lublany, gdzie w czwartkowy wieczór zmierzą się ze Słowenią.
Jedynym środkiem lokomocji był rzecz jasna samolot. Ale w dniu odlotu polskich zawodników strajk ogłosiły słoweńskie linie lotnicze, którymi biało-czerwoni mieli się dostać do Słowenii. Bardzo szybko zareagował premier Mateusz Morawiecki, który zaoferował pomoc. Siatkarze do Lublany dostaną się rządowym samolotem, dzięki czemu unikną kolejnych komplikacji.
Mimo problemów humory reprezentantom Polski dopisują. A zwłaszcza Karolowi Kłosowi, który nie powstrzymał się od żartu. Chwilę po tym, jak okazało się, że siatkarze mogą liczyć na wsparcie rządu, środkowy polskiej kadry wyjawił na Twitterze, że miał pewien plan, jak przetransportować się do stolicy Słowenii. - A już miałem dzwonić do Andrzeja Wrony żeby on zadzwonił do Roberta Lewandowskiego żeby on nas uratował. Na szczęście nie ma takiej potrzeby - czytamy we wpisie Kłosa.
Andrzej Wrona, który nie został powołany przez Vitala Heynena na mistrzostwa Europy doskonale zna się z Robertem Lewandowskim. Natomiast napastnik Bayernu Monachium często ma do czynienia z wynajmowaniem czarterów, co widać na jego mediach społecznościowych. - W sensie, że miałby po was autokar Bayernu wysłać? - odpowiedział żartobliwie Wrona.