- Celujemy w finał Ligi Światowej, ale na drodze staje Brazylia i łatwo nie będzie - komentuje Anastasi, który na każdym kroku podkreśla wagę tej imprezy w obliczu igrzysk w Londynie. 4 lata temu reprezentacja USA została zwycięzcą LŚ, a kilka tygodni później triumfowała w turnieju olimpijskim w Pekinie. Drogą Amerykanów chcą iść Polacy.
Na otwarcie LŚ Brazylijczycy, których ostatnio mieliśmy "na widelcu" podczas Pucharu Świata 2011 (od 2:0 do 2:3... - red.), nie zaatakują nas pełnymi siłami. Z powodu niewyleczonych kontuzji w ekipie trenera Bernardo Rezende zabraknie dwóch gwiazd - Giby i Murilo. Do zespołu canarinhos wraca za to po 5 latach skłócony poprzednio z selekcjonerem rozgrywający Ricardo.
- Nie wiemy, na co będzie stać Brazylijczyków po tych roszadach, ale w ogóle się tym nie martwimy - zapewnia trener Anastasi. - Uważam, że mamy dużą szansę na wygraną. Przede wszystkim dlatego, że Polacy niesamowicie zyskali po ubiegłorocznym Pucharze Świata. Nie wiem, czy Brazylijczycy się nas boją, ale na pewno darzą o wiele większym szacunkiem niż kiedykolwiek. Gdy spotykam Rezende, zawsze czuję, że ma dla nas mnóstwo respektu. W końcu jesteśmy czwartą drużyną rankingu światowego i to o czymś świadczy - zauważa włoski szkoleniowiec.