Karol Kłos: Fajnie być znowu mistrzem
Wyniki na żywo - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin
Skra wygrała w Kędzierzynie 3:1, pokonując obrońców tytułu w finale play-off po raz drugi i zdobywając mistrzostwo kraju. Tylko pierwszy set poszedł po myśli świetnie serwującej Zaksy, potem słabła w tym elemencie z każdą minutą, a rozpędzeni bełchatowianie poczuli krew i dokończyli dzieła, wracając na tron po czterech latach od ostatniego triumfu.
Po sukcesie w Kędzierzynie Wlazły opowiedział o swoich wrażeniach.
"Super Express": - Jak się detronizuje mistrza?
Mariusz Wlazły: - Zaksa to jest taka potęga, na którą się trzeba dobrze nastawić. Mecze muszą wyjść, jeśli marzy się o pokonaniu kędzierzynian. Wiedzieliśmy, że nie pozwolą nam u siebie na swobodną grę, jak momentami w Bełchatowie. Przeczekaliśmy nawałnicę z pierwszego seta. Kiedy zaczęliśmy grać swoje, mecz z piłki na piłkę zaczął się dla nas dobrze układać. W takich spotkaniach czasem dwie, trzy akcje potrafią odwrócić losy rywalizacji.
- Niesamowite, to już pańskie dziewiąte złoto mistrzostw Polski.
- No to został mi jeszcze jeden palec...
- Czyli teraz celem jest dziesiąty tytuł?
- Mam taką wewnętrzną ambicję. Przez całe sportowe życie wymagałem od siebie jak najlepszej postawy, osiąganych miejsc, optymalnego podejścia do tego, co robię. Chcę być najlepszy, ale nie ukrywam, że wszyscy mnie gonią. Powoli jestem na ścieżce prowadzącej w dół. Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi cieszyć się jeszcze kolejnym sezonem lub sezonami.
- Jest pan fenomenem, bo przez 15 lat gra w jednym klubie.
- W Skrze zawsze grało się o najwyższe cele i w dobrym towarzystwie. To było dla mnie najlepsze wyjście. Po co mi było iść do klubu, w którym nie ma Ligi Mistrzów, nie wiadomo, czy się człowiek czegokolwiek nauczy. Przed takim pytaniem stawałem niejednokrotnie. Podejmowałem takie, a nie inne decyzje i ich nie żałuję. Klub jest poukładany, także pod względem finansowym, nie trzeba się o nic martwić.
- Nie widać po panu, by forma spadała z wiekiem. Jak to się robi, że nic się pod tym względem nie zmienia?
- Zmienia się, jestem coraz starszy. Po prostu lepiej znam swój organizm, mogę na pewne rzeczy zareagować, a w porozumieniu z trenerami jesteśmy w stanie wszystko dobrze poukładać. Dzięki temu mogę zagrać cały sezon bez większych problemów fizycznych. Cieszę się, że przez te 15 lat grałem z wieloma zawodnikami, od których mogłem się sporo nauczyć. Teraz dzielę się swoim doświadczeniem z młodszymi, a chłopaki też obdarowują mnie dobrą energią. Choć dla mnie to już bliżej końca niż początku...
- Pojawiają się myśli o końcu kariery?
- Na pewno zagram jeszcze jeden sezon, daj Boże, by na koniec z dziesiątym tytułem mistrza Polski. A później zobaczę. Trudno mi powiedzieć, jak będę wyglądał za dwanaście miesięcy.