Filip to członek ekipy młodych wilczków trenera "Inżynierów" Jakuba Bednaruka (38 l.), mającego fantastyczny zmysł do budowania drużyn z młodych początkujących graczy. Po wypożyczeniu z Resovii w Warszawie Michał zmienił pozycję z przyjęcia na atak i zaczął strzelać jak na zawołanie.
- Powiększenie ligi do 14 drużyn dało mi szansę częstego grania. Dla większości z nas w Politechnice ten sezon to debiut w PlusLidze. Z każdym treningiem i meczem uczymy się praktycznie wszystkiego - mówi "Super Expressowi" atakujący Politechniki, który mimo małego doświadczenia już zadziwia kibiców skutecznością.
Mariusz Wlazły: Liczy się sukces nie kasa
- To nie jest tylko moja zasługa, na to zapracował cały zespół - mówi skromnie bohater warszawskiej drużyny. - Trafiło na mnie, ale nie podchodzę do statystyk w specjalny sposób. Niby mistrzowie świata są niżej w klasyfikacji, ale prawdę mówiąc, gdyby taki Mariusz Wlazły grał dużo we wszystkich meczach, to byłby daleko z przodu - przyznaje Filip, którego ostatni mecz ligowy z Resovią obserwował sam selekcjoner Stephane Antiga (38 l.).
- Dzień wcześniej był nawet u nas na treningu, nie ukrywam, że poczułem wtedy lekki dreszczyk emocji - opowiada siatkarz "Inżynierów". - Poważniejsze myśli o reprezentacji na razie nie przechodzą mi przez głowę, ale oczywiście tak jak każdy młody zawodnik w przyszłości bardzo chciałbym zagrać w kadrze.
Na razie Filip nabiera siatkarskich szlifów w lidze mistrzów świata, gdzie niemal co kolejkę trafia na wielkie gwiazdy po drugiej stronie siatki. I nie brakuje mu pewności siebie.
- To, że ktoś jest faworytem, nie znaczy jeszcze, że wygra mecz. Nie patrzę, kto staje po drugiej stronie boiska - twardo stawia sprawę. - Nie ma znaczenia, czy to ktoś taki jak Wlazły, czy zawodnik z pierwszej ligi. Nie mam kompleksów. Muszę wyjść i grać na sto procent. To jest moje zadanie.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail