Hiszpanki wielkiej kariery w turnieju nie zrobiły, z lepszymi polskimi duetami nie dawały sobie rady. Przegrały też nieoficjalny konkurs na najładniej opaloną parę turnieju. W tej dziedzinie prymat należał do Joanny Wiatr i Kingi Kołosińskiej, które wcześniej trenowały w Brazylii i przywiozły stamtąd czekoladowe skóry.
Od półfinałów na trybunach trudno było o wolne miejsce. W finale walka była zacięta i skończyła się dopiero po trzech setach, Katarzyna Urban i Karolina Sowała wygrały 2:1 z Magdą Michoń -Szczytowicz i Moniką Brzostek.
Spytaliśmy trenera kadry narodowej Michała Szczytowicza, dlaczego zmienia z turnieju na turniej składy teamów.
- Jest to celowe. Z jednej strony chodzi o zwiększenie wszechstronności zawodniczek. Z drugiej - jest to dla mnie zabezpieczenie. Bywało, że międzynarodowych turniejach dużej rangi, któraś z naszych zawodniczek odnosiła kontuzję i para musiała kreczować. I po trzecie, jako trener szukam zaskakujących wariantów taktycznych. Rywalki na ogół serwują na "tę niższą" i po jakimś czasie zawodniczki wpadają w schemat, jedna rozgrywa, druga atakuje. Chcę to przełamać. Te roszady nie potrwają długo, od następnego turnieju Simplus Cup w Niechorzu (9-11 lipca - przyp. red.) duety wrócą do podstawowych i wypróbowanych zestawień - wyjaśnił Szczytowicz.
Po tym turnieju w punktacji PZPS prowadzi Karolina Sowała, która wygrała w Niechorzu (z Joanną Wiatr) i Świnoujściu (z Katarzyną Urban) i ma na koncie 200 pkt.