W czerwcu urodziła dziecko, wcześniej zawiesiła występy w reprezentacji Polski. Dla Małgorzaty Glinki-Mogentale (32 l.) na pierwszym planie wciąż jest jej córeczka Michelle. Niewykluczone jednak, że w 2010 roku doczekamy się wielkiego powrotu "Maggie" do gry.
"Super Express": - Nigdy nie powiedziała pani, że zrywa z siatkówką. Może już czas pomyśleć o powrocie?
Małgorzata Glinka-Mogentale: - Wiedziałam, że na pewno nie wrócę po dwóch czy trzech miesiącach od porodu, bo to by było nienormalne. Moje życie odwróciło się o 180 stopni, nie podejrzewałam, że aż tak się wszystko zmieni. Nie mogę przestać myśleć o córce. Jak każda mama, jestem od niej uzależniona. A siatkówka? Nie zamykam sobie drogi, a mąż nie każe mi siedzieć w domu (śmiech). Trzeba spokojnie się przygotować i wrócić w rozsądnym tempie.
- Jeszcze w tym roku?
- Jeżeli tak, to na pewno nie od początku nowego sezonu, musiałabym dojść do siebie fizycznie i wrócić w trakcie rozgrywek. Może jak już wejdę na halę i założę buty, to wróci adrenalina. Na razie jej nie czuję, nie grywam nawet towarzysko, nie ruszam się. Na razie jest ze mnie raczej taki antysportowiec.
- Ciągnęło panią na parkiet, gdy koleżanki zdobywały w Łodzi medal mistrzostw Europy?
- Przyznaję, że łzy pojawiły mi się wtedy w oczach, ale to była szczera radość i wzruszenie, a w żadnym przypadku zazdrość, że nie ma mnie na boisku. Patrzyłam na sukces dziewczyn wyłącznie w roli kibica.
- Mała Michelle już odbija piłkę?
- Na razie pluszową (śmiech).