Dla ósmej drużyny rankingu światowego to nie jest fatalny wynik, ale pozostało przekonanie, że można było w Tokio osiągnąć zdecydowanie więcej. - Przecież niewiele zabrakło nawet do półfinału – powtarzają zgodnie nasze zawodniczki.
- Cieszymy się, ale z nutką rozczarowania, bo mogło być dużo lepiej – przyznał w niedzielę trener Jerzy Matlak. - Szkoda, że taki mecz z Chinami nie wyszedł nam w II rundzie (porażka 0:3 – red.), bo wtedy gralibyśmy w wyższej grupie. Trzeba się mimo wszystko cieszyć, bo z Chinkami w ogóle wygrywamy bardzo rzadko.
Patrz też: MŚ siatkarek: Polki pokonały wicemistrzynie Europy Holenderki 3:2
- Z Chinkami grałyśmy tym razem mniej nerwowo, na większym luzie. Bardzo zależało nam, żeby pokazać, że siatkówka sprawia nam radość i tak było. To nam było potrzebne, żeby w lepszym nastroju wracać do domu – ocenia Joanna Kaczor. - A co do dziewiątego miejsca... Zgadzam się z tym co powiedział trener kilka dni temu, że nasz wynik w Japonii to ani sukces, ani porażka, tylko coś pośredniego – dodaje nasza atakująca. - Było blisko gry o czwórkę, możemy teraz sobie powtarzać „co by było, gdyby”. Nie udało się, ale z perspektywy czasu to jest dobry wynik.
Polska pozostanie, według naszych obliczeń, na 8. miejscu rankingu po zainkasowaniu 40 pkt za wynik w mundialu. O wadze MŚ świadczy fakt, że nasza premia punktowa jest wyższa niż ta, którą otrzymuje się za złoto mistrzostw Europy. Każdy punkt może się liczyć, bo to według nich będzie się rozstawiać zespoły w kwalifikacjach olimpijskich.
- Te punkty zawsze się liczą, no i lepiej zająć dziewiąte miejsce niż na przykład dwunaste – podsumowała Agnieszka Bednarek-Kasza. - W tym turnieju najważniejszym momentem były dwa pierwsze przegrane mecze, które zaważyły na dalszej naszej postawie. Troszeczkę podupadłyśmy psychicznie, a potem było się ciężko podnieść w rywalizacji z trudniejszymi rywalami.
Przeczytaj koniecznie: MŚ siatkarek: Siatkarskie mamy w akcji
Po pokonaniu Chinek Polki cieszyły się w hali Yoyogi jakby wywalczyły coś większego niż 9. lokata. - Cieszyłyśmy się chyba najbardziej z tego, że to już koniec i wreszcie wracamy do domu – nie ukrywała Berenika Okuniewska.